Kiedy zaczynamy zgłębiać wiedzę o folklorze, dawnych wierzeniach, wyobrażeniach demonologicznych, to dość szybko jesteśmy w stanie dostrzec, że woda zajmuje w tej dziecinie całkiem sporo miejsca. Dawniej ludzie rozróżniali wodę żywą od martwej. Związek wyrazowy żywa woda określa wodę czystą, nierzadko o tzw. cudownych właściwościach, a więc do tej grupy należy zaliczyć wodę: źródlaną, kryniczną i oczywiście deszczową (pamiętajcie, że kiedyś nie było zanieczyszczeń w powietrzu). Za wodę martwą uchodziła woda w stawach, jeziorach i woda gruntowa. Żywa woda była niegdyś przedmiotem kultu, a o pogańskim kulcie źródeł i strumieni u Słowian wspomina kronikarz Thietmar.
Symbolikę wody w folklorze zaprezentujemy na podstawie materiału zebranego przez Tadeusza Wróblewskiego terenach Wielkopolski oraz jak zwykle niezawodne okażą się Dzieła Wszystkie Oskara Kolberga. Niewątpliwie w Wielkopolsce jest kilkanaście źródeł do których miejscowa ludność dopisywała legendy o cudotwórczej mocy wody. W większości przypadków są to źródełka u podnóża pagórka, na których w późniejszych czasach stawiano kościoły i kaplice. Warto pamiętać, że pierwotnie te źródła były czczone jako miejsca kultu przez pogańskich przodków. Co ciekawe w Wielkopolsce dość często można spotkać jezioro określane mianem „jezioro święte”. Tak nazywa się małe jeziorko u stóp góry Lecha w Gnieźnie, jeziorko koło Dolska, jeziorko przy Chwalimiu i jeziorko w Radogoszczy koło Międzychodu a także polodowcowe oczko u stóp wzgórza z przedhistorycznym cmentarzyskiem we wsi Stara Święta koło Złotowa. Śmiało można przypuszczać, że właśnie nad tymi wodami w czasach przedchrześcijańskich wydzielano święte gaje, który służyły jako miejsca pogańskiego kultu przodków. Istnieją dane historyczne, które świadczą, że na wzgórzu Lecha w Gnieźnie pod gołym niebem, w dębowym gaju znajdował się pogański ofiarnik. W kronikach dotyczących XI wieku czytamy, że: książę Brzetysław palił lub ścinał gaje i drzewa, które w wielu miejscach czcił prosty lud, a także znosił zabobonne zwyczaje, które wieśniacy w dzień trzeci lub czwarty Zielonych Świąt zwykli czynić, składając u źródeł ofiary na cześć złych duchów.
W ludowych podaniach bardzo często powtarza się motyw dźwięku dzwonów, których odgłosy dochodziły z głębin, zwłaszcza o świcie w pierwsze święto Wielkanocy. Miało to świadczyć o tym, że jeziora powstały w miejscu zatopionych świątyń (także tych pogańskich) kościołów, pałaców i zamków. Podczas badań terenowych informatorzy często powtarzali, że jezioro żąda każdego roku co najmniej jednej ludzkiej ofiary. Dlatego, w myśl fantastycznych opowieści o wodach, z głębin jezior wyłaniały się rozmaite postacie. Do najczęstszych należały wodnice, czyli urodziwe i ponętne panny wodne, a także widma ludzi potopionych, czyli topielcy i topielice. Prawie każde jezioro i rzeczka miały własną boginkę, ducha lub demona wodnego. Oprócz nich można było dostrzec ponad jeziorami lub u ich brzegów postacie: „dzikiego strzelca” w myśliwskim orszaku, smętne białe damy, ponuro przesuwających się zatopionych mnichów i wiele innych istot zamieszkujących tereny podmokłe. Można spotkać również wzmianki o jakiś bliżej nie odmalowanych potworach wodnych, które pojawiały się w jeziorach lub studniach. Stosunkowo często w tych opowiadaniach pojawiały się widma zatopionych koni. W Połajewie zanotowano dość charakterystyczny motyw o istniejącym podziemnym połączeniu dwóch jezior: Połajewskiego i Margonińskiego.
Co ciekawe, pośród całego kręgu istot demonologicznych, to właśnie te związane z wodą wykazywały się szczególnym okrucieństwem i złośliwością. Wśród ludzi budziły one strach i trwogę. Zazwyczaj przypisywano im takie działania jak: wciąganie ludzi i zwierząt w podwodne czeluście, zatapianie pól uprawnych i łąk, rwanie rybackich sieci. Woda była dla ludzi żywiołem nieokiełznanym. Stanowiła pożywienie i źródło życia, ale z drugiej strony łatwo było można w niej właśnie to życie stracić. Dlatego zapewne wiara w demony mieszkające w głębinach jezior i rzek była tak silna, gdyż tłumaczyła niewytłumaczalne tajniki żywiołu jakim jest woda.
Myślę, że opowieści o wodnych pannach, rusałkach, niksach, topielcach i innych należy traktować jako przeżytki animistycznego pojmowania wody. W nadwarciańskich wsiach wierzono w „ducha Warty”, który czasami miał pojawiać się na polach położonych w pobliżu rzeki. W pozostałych przypadkach w demonologicznych postaciach wodnych lud widział widma ludzi, którzy bądź to utopili się w jeziorze, bądź za życia byli z tą wodą związani. Natomiast w bagnach prosty, wiejski lud zwykle lokalizował siedzibę czarnego pana, czyli diabła, sprzyjał temu ponury, posępny krajobraz.