Wilkołaki, choć znane na całym świecie, pochodzą z mitów Słowian. Nasza ziemia słyszała niejedną opowieść o wilkołaku – legendarnym człowieku obdarzonym mocą przemiany w wilka bądź inne dzikie zwierzę. Podobny motyw przeobrażenia w dzikie zwierzę znany jest wielu mitologiom tego świata. Wynika on zapewne z podświadomego pragnienia stania się groźnym drapieżcą, gdyż na uwagę zasługuje fakt, że w zależności od części świata człowiek mógł przybrać rozmaitą zwierzęcą postać: tygrysa (Indie, wyspy azjatyckie), lamparta, hieny lub lwa (Afryka), jaguara (Środkowa Ameryka) bądź nawet rekina (Polinezja). Na słowiańskiej ziemi najgroźniejszymi drapieżcami swego czasu były wilki i niedźwiedzie – zwierzęta otoczone specyficzną formą czci wiązaną pośrednio z kultem boga Welesa. To właśnie postać tych drapieżców słowiańskiemu ludowi wydawała się szczególnie atrakcyjna, przez co nic dziwnego w tym, że ludowe opowieści pełne są rozmaitych historii o przemianie człowieka w wilka bądź niedźwiedzia.
Wilkołaki były niesłychanie niebezpieczne. W morderczym szale potrafiły zaatakować ludzi, jednak na co dzień żywiły się przeważnie zwierzętami hodowlanymi, których przestraszony człowiek nie był w stanie w żaden sposób uchronić. Osoba przemieniona w wilka lub inne dzikie zwierzę często nie potrafiła zapanować nad nagromadzoną w sobie agresją. Mimo szlachetnych intencji mogła stać się ona potworem, istotą zagrażającą społeczeństwu. Zwierzęca natura bardzo łatwo mogła wziąć górę nad tą ludzką, przez co człowiek w wilczej skórze bardzo łatwo mógł zapomnieć o swym człowieczeństwie. Z tego powodu trudno powiedzieć, czy wspomniana zdolność przemiany jest mocą i darem, czy też przekleństwem dla człowieka. W opowieściach ludu jednostki świadome swego wilkołactwa często świadomie skazywały samych siebie na banicję – wybierały samotniczy tryb życia, po to by nie skrzywdzić żadnego niewinnego człowieka.
Nie jest do końca wiadomo, skąd brały się na tym świecie wilkołaki. Przyjmowano, że mogła to być choroba na skutek ugryzienia wilkołaka bądź skutek uroku, który ktoś rzucił na nieświadomą osobę. Na Słowiańszczyźnie mawiano, że wilkołactwo może być wynikiem klątwy rzuconej przez złą czarownicę. Czasem było można usłyszeć również, że wilkołakiem zostawały osoby, które świadomie w tym celu smarowały się specjalną maścią. Dlaczego ktoś miałby chcieć zyskać taki wątpliwy dar? Cóż, wilkołaki posiadały nadnaturalne zdolności: nadludzką siłę i zwinność, umiejętność widzenia w kompletnych ciemnościach, a także wspinania się bez wysiłku na duże wysokości. Co więcej, za sprawą zwierzęcego magnetyzmu wilkołaki były niesłychanie atrakcyjne dla płci przeciwnej. Często na przyjęcie takiej daru godzili się ludzie słabi, którzy z poczucia obowiązku planowali zemstę bądź wymierzenie sprawiedliwości. Jak zatem widać, wilkołactwo z całą pewnością było skutkiem bliżej nieznanej magii, przez co czasem dało się odczarować taką osobę. Ta jednak nie zawsze chciała przystać na taki rytuał, czego efektem było wspomniane już odseparowanie jej od reszty społeczeństwa.
W tradycji słowiańskiej przemianie człowieka w dzikie zwierzę towarzyszyły zawsze aspekty demoniczne. Różne były jednak formy wilkołactwa: czasem wilkołakiem była osoba, która od czasu do czasu przemieniała się w wilka (zazwyczaj podczas pełni, zgodnie z wierzeniami lunarnymi), czasem też była to osoba na stałe przemieniona w zwierzę. Wśród Słowian takiego przemienionego człowieka nie zawsze dało się rozróżnić od wilka bądź niedźwiedzia, gdyż nie zawsze udawało mu się zachować humanoidalny kształt. W różnych regionach Słowiańszczyzny pojawiały się podobne nazwy człowieka przemieniającego się z zwierzę: czes. vlkodlak, ros. vovkulak, serb. chor. vukodlak, bułg. vlukolak, pol. wilkołak. Przyjmuje się, że rekonstruowana nazwa tego stworzenia w języku prasłowiańskim to *vьlkodlakъ. Pierwszy człon tej nazwy należy rzecz jasna kojarzyć z wilkiem, zaś drugi z prasłowiańską nazwą zwierzęcej sierści (*dlaka). Wilkołak to zatem człowiek w wilczej skórze, porośnięty gęstą zwierzęcą sierścią. Inna odnotowana na słowiańskiej ziemi nazwa takiego człowieka to obrot / oborot ( od *oboroti – przemieniać). Niewątpliwym plusem tej drugiej nazwy jest to, że w żaden sposób nie konotowała ona związku z wilkiem, który był wszakże wyłącznie jedną z możliwych form przemiany.
Wśród ludów północnej Europy (Słowian, Germanów i Bałtów) opowieści o przemianie w niedźwiedzia były co najmniej równie liczne co te o przemianie w wilka. Mity o człowieku-niedźwiedziu, którego przez analogię można nazwać niedźwiedziołakiem, mają związek z głębokim wśród północnych ludów przekonaniem o tym, że człowiek jest blisko spokrewniony z niedźwiedziem. Dla jednych niedźwiedzie to po prostu bardziej nieokrzesani ludzie, dzikie plemię obdarzone z jakiegoś powodu nadnaturalną siłą. Dla innych z kolei groźne miodojady to istoty ludzkie, które z pomocą magii zostały przemienione w zwierzęta. Z wierzeń północnej Europy uwagę przykuwają skojarzenia tego zwierzęcia z ponadprzeciętną inteligencją. Niedźwiedzie są w stanie nie tylko rozumieć ludzką mowę, ale też komunikować się z człowiekiem. Co więcej, zdaniem niektórych wykonują one bardzo podobne do ludzkich rytuały, np. grzebanie zmarłych lub podawanie łapy. Z tych powodów w kulturze europejskich ludów utrwaliło się gdzieniegdzie przekonanie, że jedzenie niedźwiedziego mięsa jest równoznaczne z aktem kanibalizmu.
Dziś przypuszcza się, że źródeł wiary w wilkołactwo należy doszukiwać się w pradawnych rytuałach polegających na przywdziewaniu zwierzęcych skór przez niektóre jednostki z plemienia. Na słowiańskiej ziemi takie praktyki odnotowano u tzw. okrutników – osób biorących udział w dawnych zabawach i obrzędach słowiańskich o charakterze religijnym. Dzisiejszą kontynuacją takich zwyczajów są różne ludowe obrządki, w których ludzie wędrują przez wioskę przebrani m.in. za wspomniane zwierzęta. Dawne znaczenie tego typu zachowań zatarło się wraz z upływem czasu, jednak bez wątpienia współczesne grupy kolędnicze jeszcze czasem nieświadomie praktykują pradawną magię. Być może również słowiańscy okrutnicy byli odpowiednikami skandynawskich berserków – nordyckich wojowników ogarniętych bitewnym szałem, którzy swą nazwę zawdzięczają noszonym przez siebie niedźwiedzim skórom (staronordyjskie bersërkr / berserkir). Berserkowie w walce upodabniali się do zwierząt, których skórę nosili: stawali się okrutni i nadludzko silni, całkowicie wypierając się przy tej okazji swego człowieczeństwa. Sprawiało to, że nie było już można sądzić ich niczym ludzi, byli zwolnieni od jakiejkolwiek odpowiedzialności. Dziś zwykło się sądzić, że skuteczność berserków wynikać mogła z siły autosugestii, choć możliwe jest również to, że ich waleczność wynikała z działania wywaru z grzybów halucynogennych, który wiązał się z pewnym skutkiem ubocznym – koniecznością późniejszego parodniowego odpoczynku w stanie otumanienia z dala od ludzkich siedlisk.
Zdolność przemiany w wilka lub inne dzikie zwierzę w literaturze fachowej zwykło określać się mianem lykantropii. Etymologicznie wyraz ten wyprowadza się od Likaona — króla Arkadii, który podał Zeusowi do zjedzenia ludzkie mięso w postaci smakowicie przyrządzonego własnego syna. Za swój haniebny czyn Likaon został ukarany przez Zeusa, który przemienił go w wilka. Wedle innych wersji tego mitu Likaon został tą przemianą ocalony przez Dionizosa przed gniewem Zeusa. W opowieściach tych słynny bóg winnej latorośli jawi się jako zwolennik kanibalizmu. W dawnej tradycji antycznej odnotowano nawet makabryczne zwyczaje odtwarzania tego mitu: spożywania zupy z ugotowanego dziecka, które połączone było z późniejszym paroletnim zamieszkaniem przez człowieka pomiędzy wilkami. Rytuał ten miał zapewnić bezpieczeństwo ludzkim siedliskom — taki przemieniony człowiek miał z czasem przejąć władzę nad stadem, po to by w przyszłości nie nękać nim żadnej siedziby ludzkiej.
W psychiatrii zwykło czasem mówić się o likantropii klinicznej — tzw. wilczym obłędzie, który objawia się przybieraniem przez człowieka zwierzęcych zachowań. Dziś jednak powszechnie zwykło krytykować się te terminy za sprawą ich nieprecyzyjności, błędnego sugerowania podobieństwa chorego do wilka, podczas gdy tak naprawdę jego zachowania są na tyle spontaniczne, że nie należą do jednego konkretnego gatunku zwierzęcia. Likantropia kliniczna to zapewne rzadka pododmiana schizofrenii objawiająca się specyficznymi okołozwierzęcymi urojeniami. Być może właśnie to tego typu swoiste zaburzenia psychiczne dały początek historiom o wszelkich zwierzołakach, które w różnym natężeniu znane są na całym świecie.
Opowieści o wilkołakach można odnaleźć również w polskim folklorze, w którym to widać wyraźnie wpływy dawnych demonologicznych wyobrażeń. Oskar Kolberg wilkołaków określa mianem wilkoczłeków — ludzi przemienionych w wilki za sprawą magii czarownic lub samego czarta. Winę za wszelkie niewyjaśnione morderstwa na polskiej ziemi bardzo chętnie przypisywano właśnie wilkołakom, które kojarzone były z bezmyślnym okrucieństwem. Wierzono, że półczłowiek – półwilk poluje na ludzi pod osłoną nocy i z ich krwi i ciał czerpie pożywienie. W Wielkopolsce po wojnach szwedzkich nastąpiły liczne morderstwa włościan. W istocie to chłopi nie chcieli na powrót służyć swym dawnym panom, toteż mordowali swych wcześniejszych oprawców. Zbrodnie te zwykło się tymczasem przypisywać wilkołakom, przez co chłopi bardzo łatwo mogli wymigać się od kary za swe czyny. Sposobem na zdemaskowanie wilkołaka w drugim człowieku było m.in. trzykrotne obejście podejrzanego ze skórką od chleba w zębach, po to by w ten sposób zmusić go do przybrania zwierzęcej postaci.
Z Pałuk znana jest legenda mówiąca o dziewczynie, która zaczarowała narzeczonego, bo ten chciał ją opuścić. Wiążąc na szyi nieszczęśnika magiczną chusteczkę sprawiła, że ten przybrał postać wilka i pognał w las. Historię tę spisał m.in. etnograf Oskar Kolberg: Dziewczyna jedna, dowiedziawszy się, że ją narzeczony chce porzucić, zawiązała mu przez zemstę chusteczkę na szyji, dając nową czy też poprawiając starą i mówiąc przy ściąganiu jej, by się usprawiedliwić z tej czynności: „mój kochany jak ty masz źle chusteczkę zawiązaną”. Skutkiem tego zamienił się on zaraz w wilka i zmuszony zatrzymać wspomnianą chusteczkę jako obrożę, pobiegł do boru, złączył się z innemi wilkami i razem z niemi żył i napadał na ludzi i stada. Aż tu, jednego razu, po latach wielu, po sutej przy padłym koniu biesiadzie, wilk ów napiwszy się w bagienku wody, zaczął z towarzyszami igrać, przewracać się i kulac po łące. Wtem drugi wilk, schwyciwszy go przypadkiem za szyję, zerwał z niej obróżę (alias ową chusteczkę), a wilkołak natychmiast odzyskał dawną postać ludzką. Przerażone tem wilki uciekły; on zaś wrócił do wsi i nauczony tą przygodą, był odtąd dla dziewczyny stałym i pojął ją za żonę.
Historie o przemianie człowieka w dzikie zwierzę są stare jak świat, przez co niemożliwością staje się wyznaczenie kolebki dla tego typu wierzeń. Całkiem możliwe jest jednak to, że takie jedno szczególne miejsce nie istnieje. Na uwagę zasługuje jednak wzmianka Herodota, słynnego historyka greckiego z V w. p. n. e., który wspominał o istniejącym wśród Neurów zwyczaju przemiany w wilka przez każdego człowieka co najmniej raz w roku. Ten wzmiankowany przez historyka lud jest wielce zagadkowy, jednak współcześnie zwykło się go dość często kojarzyć z późniejszymi Słowianami. Dziś wilkołaki na stałe zadomowiły się w fantastyce, literaturze grozy, a także całej popkulturze, lecz należy pamiętać o tym, że źródła wiary w wilkołactwo sięgają bardzo zamierzchłej w przyszłości, w której to Słowianie zrobili wiele dla rozpropagowania wyobrażeń o niedzwiedzio- i wilkołakach.