Ród Dębowego Liścia to grupa pasjonatów, która upodobała sobie czasy życia dawnych Słowian. Z wielkim zaangażowaniem i zamiłowaniem odtwarzają codzienne życie ludności, która zamieszkiwała Polskę przed ponad 1000 laty. Jak sami siebie nazywają, są jedną wielką rodziną z wyboru. Obecnie członkowie Rodu wspólnymi siłami starają się wybudować osadę Grodzisko w Rzeczycy w województwie łódzkim. Aby pozyskać część funduszy na ten cel, „rodowe” kobiety zdecydowały się wziąć udział w sesji fotograficznej, której efektem jest „Kalendarz Słowianki 2016„.
Udało nam się dotrzeć do zaangażowanych w projekt, a także przeprowadzić z nimi okolicznościowy wywiad, w którym zapytaliśmy członków Rodu o wrażenia z pracy nad kalendarzem. Swoimi przemyśleniami podzieliły się z nami Dziewczyny z Kalendarza, dla których było to pierwsze doświadczenie tego typu. Nie zabrakło również pytań o sam cel zbiórki – planowane wybudowanie słowiańskiego grodziska. Zapraszamy do lektury wywiadu, a także do przejrzenia towarzyszącej mu galerii zdjęć. Miłych wrażeń! 🙂
Redakcja: Zaczniemy może od pytania o Was samych. Czym tak właściwie jest Ród Dębowego Liścia? Czym się zajmujecie? Jak wyglądają Wasze struktury i w jaki sposób można się do Was przyłączyć?
Witosław: Ród Dębowego Liścia to nieformalna grupa rekonstrukcyjna, ale to bardziej rodzina niż cokolwiek innego. Duuuuuża rodzina. Słowo Ród jest tutaj odpowiednie. Odtwarzamy życie naszych przodków z przełomu pierwszego i drugiego tysiąclecia – łucznictwo, walka na broń krótką i drzewcową i oczywiście nieodłączne rzemiosło – wyrób noży, prostych ozdób, wyrobów ze skóry. Znani jesteśmy z pasji do historycznych gier i zabaw, zarówno ruchowych jak i planszówek oraz z prawdziwie historycznej kuchni. Struktury? To raczej dużo powiedziane, ale jednak są: część chłopaków walczy – w walce rządzi Wojewoda lub Piastun, część osób strzela z łuku – i chłopaki i dziewczyny. Pod względem organizacji Rodem zarządzają Ojciec i Matka Rodu i Starszyzna ale wszystkie ważne decyzje podejmuje Wiec czyli zgromadzenie nas wszystkich. I to Wiec podejmuje decyzję o przyjęciu nowych.
Dobromiła: Staramy się funkcjonować jak rodzina, taka, którą można sobie wybrać – wspieramy się. Ale to ta niezwyczajna rodzina wyraża zgodę na przyjęcie nowych, którzy muszą się wykazać lojalnością, uczciwością, otwartością, chęcią współpracy.
Redakcja: Skąd wziął się pomysł na projekt Słowianki 2016? Dlaczego właśnie kalendarz, a nie np. album ze zdjęciami bądź dowolna inna forma stawiająca na cieszenie ludzkiego oka? Ile czasu zajęło zrealizowanie projektu?
Dobromiła: To taki pomysł, który strzelił nagle do głowy. Nasi mężczyźni pracują przy budowie osady, równają drogę, kopią karczują krzaki, a my, co? Możemy tylko pomagać w lżejszych pracach lub gotować. Stwierdziłyśmy, że możemy coś dać od siebie i zarobić w ten niecodzienny sposób na materiały niezbędne do budowy. Pomysł padł na kalendarz, zdjęcia na każda porę roku, może bardziej śmiałe, aby przyciągnęły oko (śmiech). Kalendarz zazwyczaj kupuje się i wisi na ścianie przez cały rok. Miał w zamierzeniu przypominać o miejscu, które stało się dla nas ważne.
Magdel: Projekt trwał od marca do października –7 sesji w plenerze i jedna studyjna – 8 miesięcy, ale tylko dlatego, bo niestety nie mogłyśmy doczekać się śniegu, przez co zabrakło w kalendarzu fotek z plenerów zimowych.
Maryś: Taki mamy klimat – (śmiech)
Redakcja: Ile osób zostało zaangażowanych w projekt? Na waszej stronie wyczytaliśmy, że sesję wykonywało trzech fotografów, jednak nie znaleźliśmy informacji na temat liczby „modelek”. Czy wszystkie dziewczyny z kalendarza są zrzeszone w Rodzie…? Z drugiej strony – czy wszystkie członkinie Rodu… zgodziły się wziąć udział w sesji?
Dobromiła: Przede wszystkim dziewczyny – 12 lasek (śmiech) i wszystkie Rodowe – w sesjach brały udział tylko pełnoletnie ze względu na planowana specyfikę zdjęć, ale tak myślimy, że do niektórych ujęć ślicznie pasowały by nasza młodzież i dziewczynki.
Żywia: I zgodziłyśmy się wszystkie.
Kalina: Było jeszcze trzech robiących zdjęcia superfotografów i wódz Witosław jako kierowca, scenarzysta, inspicjent, trzymacz blendów lub oświetlenia i nasz niezastąpiony ochroniarz (śmiech).
Redakcja: Przeglądaliśmy zdjęcia wykonane na potrzeby Słowianek 2016. Część zdjęć można określić jako dość odważne. Czy jako osoby niedoświadczone w modelingu nie czułyście oporu przed takim otwarciem się na obiektyw?
Żywia: Oczywiście, że czułyśmy. Początkowo większość z nas była speszona i lekko zmieszana całą tą „dziwną” sytuacją: Fotograf – obiektyw – widzowie i my będące w centrum całego tego zamieszania, Jednak z każdym kolejnym, zdjęciem, kolejną godziną, kolejną sesją bardziej się otwierałyśmy – każda na tyle na ile chciała, na ile czuła się gotowa. Wspierałyśmy siebie nawzajem i lepiej się poznałyśmy. Zobaczyłyśmy, jaka ogromna kobieca siła w nas drzemie. Odkryłyśmy siebie na nowo.
Dobromiła: Wszystkie musiałyśmy oswoić się z obiektywem. Sesjom towarzyszyły duże emocje, ciekawość, chęć doświadczenia czegoś nowego. Jednocześnie każdy z fotografów okazał się profesjonalistą – obu Łukaszom i Radkowi zależało na tym, aby zrobić piękne zdjęcia i pokazać nas w dobrym świetle – obdarzyłyśmy ich zaufaniem i chyba było warto, bo fotki są naprawdę urocze.
Nadzieja: Niewątpliwie zdjęcia rozbierane z początku były tymi najtrudniejszymi. Na szczęście Radosław Król zaproponował, że pierwszą sesję zrobimy w studiu, co pozwoli nam się poznać i oswoić z nagością. Wszyscy fotografowie wykazali się ogromną cierpliwością do nas i profesjonalizmem, potrafili skłonić nas do przełamania swoich kompleksów i poniekąd wstydu przed drugim człowiekiem. Z czasem dużo łatwiej było pozować do takich zdjęć, czułyśmy się dużo swobodniej i pewniej. Wszystko to dzięki atmosferze, którą zbudowali nasi fotografowie.
Redakcja: Co na to Wasi życiowi partnerzy? Czy były jakieś problemy z zaakceptowaniem przez nich faktu, że ich wybranki mogą stać się szlachetną ozdobą wielu ścian? Muszą się przecież liczyć z tym, że mogą natknąć się na ten kalendarz np. podczas rutynowej wizyty w warsztacie samochodowym.
(śmiech)
Nadzieja: Niektóre z nas obawiały się reakcji partnerów, ale efekt końcowy zauroczył naszych mężczyzn. Tak naprawdę to nasi partnerzy pomagali nam w końcowym etapie dbać o dobór zdjęć.
Kalina: Z racji tego, że cały projekt owiany był tajemnica, którą utrzymywałyśmy kilka miesięcy nasi panowie nic nie wiedzieli. Ale jak już zaprezentowaliśmy część fotek na którymś z wieców ich słowa dodały nam skrzydeł. Padały sformułowania w stylu: „O cholercia! Nie wiedziałem, jaką piękną i odważną kobietę mam w domu” lub „No to panowie trzeba teraz dużo ćwiczyć, żeby odganiać od babek te tłumy chętnych facetów”. (śmiech)
Nadzieja: Z początku oczywiście był duży stres, przede wszystkim dlatego, że mój narzeczony jest tradycjonalistą i obawiałam się nieco jego reakcji. Na szczęście zachwycił się zdjęciami, powiedział, że są zrobione ze smakiem i zostawiają wyobraźni pole do popisu. Nic nie jest podane na tacy.
Dobromiła: A Maryś zawsze chciała wisieć na plakacie w warsztacie samochodowym (śmiech)
Redakcja: Czy nie boicie się krytyki? Zarówno tej ze strony środowisk bardziej konserwatywnych, jak i tej typowo hejterskiej, sprowadzającej się do wytykania modelkom wszelkich mankamentów estetycznych (często urojonych).
Żywia: Krytyka jest nieunikniona, ale nie boimy się jej. Mamy swoje wzajemne kobiece wsparcie, jak i wsparcie naszych rodowych mężczyzn, którzy zawsze bardzo w nas wierzą. Myślę, że każda z nas jest świadoma swoich mankamentów estetycznych. W kalendarzu nie ma idealnych ciał, ale każda z nas akceptuje siebie i ma w sobie coś pięknego i niepowtarzalnego. Kalendarz ukazuje prawdziwe, naturalne kobiety, dzięki czemu widz nie czuje się oszukany, kiedy ogląda nasze fotografie.
Dobromiła: Czasem bardziej niż opinii naszych panów obawiałyśmy się opinii rodziny, głównie kobiet – naszych mam, babć, teściowych – i tu tez niespodzianka, bo nasze rodziny oprócz słów uznania i poklasku dla efektów, także wsparły projekt, zamawiając kalendarze zanim się jeszcze ukazały. Hejtu bałyśmy się i boimy, bo jest irracjonalny i nieuczciwy.
Magdel: Wydaje nam się, że nasze zdjęcia są pełne ciepła, spontaniczności, są naturalne jesteśmy gotowe stawić czoło wszelkim zastrzeżeniom. Te zdjęcia w założeniu miały być naturalne – zdjęcia zwyczajnych kobiet i dziewczyn, bez skomplikowanego makijażu, retuszów i wielkiej obróbki cyfrowej. Przy tej naturalności jakaś fałdka na skórze, drobny defekt lub pieprzyk w nieodpowiednim miejscu nie powinien chyba przeszkadzać.
Dobromiła: A co do konserwatywnych poglądów na nagość, to zacytuję jednego ze znanych nam duchownych: „W kaplicy Sykstyńskiej w Watykanie jest dużo więcej nagości”. Każda z nas, na co dzień może borykać się z masa kompleksów, ale wykonane fotografie i cała ta przygoda pozwoliła nam ujrzeć siebie w pozytywnym i lepszym świetle. Myślimy też, że może to pomóc innym kobietom zmierzyć się ze swoimi lekami, popatrzeć na siebie łaskawym okiem i zwyczajnie uwierzyć w siebie.
Redakcja: Odbiór inicjatywy Słowianki 2016 jest raczej pozytywny. Spotkaliśmy się z opinią, że Wasze kalendarze są lepsze od słynnych Kalendarzy Pirelli, na które składają się zdjęcia najbardziej znanych aktorek i modelek. Jak sądzicie, z czego wynikają te pozytywne reakcje?
Kalina: To miłe, co mówicie! Dziękujemy za te słowa i przyznać musimy, że zdarza nam się słyszeć to bezpośrednio lub w wiadomościach, jakie dostajemy. Zaskoczyło nas na przykład, że na funpage’u 1000 polubień zdobyłyśmy w niespełna 4 dni, co chyba tez jest wyznacznikiem aprobaty. A co do kalendarza Pirelli to, kto wie czy wydawca nie zadzwoni do którejś z nas i nie zaprosi do sesji (śmiech).
Dobromiła: Naszym atutem jest naturalność i cel, dla którego kalendarz powstał. Czujemy, że atmosfera do budowy grodu jest naprawdę ciepła i cieszy się ogólna aprobatą. Ponadto, fotografowie dobrze wykonali swą robotę. To chyba te trzy składniki stały się przepisem na sukces.
Nadzieja: Myślę, że ludzie mają dosyć oglądania kobiet poprawianych za pomocą programów komputerowych. Chciałyśmy pokazać, że z każdej kobiety można wydobyć piękno. W sesjach uczestniczyły dziewczyny szczuplejsze jak i o bardziej krągłych kształtach, wysokie, niskie, blondynki, brunetki.
Redakcja: Czy kluczem powodzenia projektu może być szeroko rozumiany powrót do natury? Natura dawnym Słowianom była bardzo bliska, a we współczesnym świecie możemy dostrzec zmęczenie mężczyzn sztucznym pięknem. Co, jak co, ale Słowianki cechują się pięknem na wskroś naturalnym…
Dobromiła: W tym pytaniu brzmi odpowiedź. To prawda, że natura jest bardzo pociągająca, nam na pewno bardzo bliska, chcemy być bliżej niej, a także zmieniać otoczenia, aby było bardziej przyjazne człowiekowi. Możemy powiedzieć, ze wiosną zeszłego roku zaczęliśmy gospodarzyć w miejscu osady sadząc dawne odmiany drzew i krzewów owocowych, „żywych” płotków i ogrodzeń, dębu i brzozy, w tym roku zamierzamy założyć winnicę, pomiędzy budynkami będą ogrody ziołowe, a wokół będą biegały zwierzęta. Myślę, że ludzie to już zrozumieli – i nie tylko mężczyźni (śmiech) znudzeni są tandetnym plastikiem i jak powiedziałeś sztucznym pięknem. Każdy woli zjeść pachnący słońcem owoc prosto z drzewa lub krzewu i napić się samemu przyrządzonej ziołowej herbaty. Ten, kto pamięta smak kosztela lub malinówki i czuje, jaka jest jego różnica od smaku jabłka z marketowych półek, ten wie, o czym mówię.
Maryś: A ze Słowiankami z rodu jest tak samo! Naturalne i prawdziwe budzi większy apetyt.
Dobromiła: Dodać należy, że wszystkie plenery, które zobaczyć można na zdjęciach w kalendarzu są z okolic Rzeczycy: Pilica, spalskie lasy okoliczne łąki i pola – natura w pełnej krasie.
Redakcja: Kalendarz sprzedawany jest w dwóch wersjach (Słowianki 2016 i Słowianki 2016+). Co zadecydowało o tym podziale? Czy był on planowany od początku, czy też decyzja o podziale zapadła w trakcie powstawania kalendarzy? Co można odnaleźć w kalendarzach poza zdjęciami dziewczyn i rozpiskami poszczególnych miesięcy, tygodni i dni? Czy zawiera on jeszcze jakieś opisy? Czy zostały w nim uwzględnione ważne dla pogańskiej duchowości daty przesileń i równonocy?
Kalina: Wstępnie miał być jeden kalendarz – odważniejszy, ale już po pierwszych sesjach, dojrzałyśmy, ze te „ubrane fotki” są bardzo atrakcyjne. Tak naprawdę chodziło nam też o to, aby pokazać kobiety w strojach tradycyjnych podczas pracy, zabawy, i zwyczajnych czynności. W kalendarzu bez plusa są też opisy mówiące o elementach słowiańskiej kultury, zwyczajach.
Żywia: Po jakimś czasie stwierdziłyśmy jednogłośnie, że powinny powstać dwie różne wersje kalendarza, zarówno ta „łagodniejsza” jak i bardziej „drapieżna”, do wyboru. To była słuszna decyzja, ponieważ dzięki temu kalendarz może zawisnąć w wielu przeróżnych miejscach i dotrzeć do jak najszerszej ilości odbiorców.
Dobromiła: Znalazł się tam nawet wiersz napisany dla mnie przez mojego męża i grafiki Mojmiry – naszej rodowej plastyczki.
Nadzieja: Jak najbardziej w kalendarzu pojawiły się opisy obrzędów , świąt słowiańskich, wpis mówiący o roli kobiet w społeczeństwie słowiańskim, oraz kilka słów na temat powstającego Grodziska w Rzeczycy. Zaznaczone są w nim zarówno Święta chrześcijańskie, jak i ważne daty dla Słowian.
Żywia: Całej zawartości nie da się opisać – trzeba ten kalendarz po prostu mieć!
Kalina: A Słowianki 2016+ to wersja dla koneserów (śmiech), niech mają!
Maryś: I niech sobie patrzą!
Magdel: I niech poczują siłę słowiańskich dziewczyn!
Dobromiła: I niech sobie wieszają w warsztacie samochodowym, w garażu, na strychu, gdzie tylko chcą!
(śmiech)
Redakcja: Jak doskonale wiemy, kalendarz liturgiczny chrześcijan w znacznej mierze opiera się na dawnych pogańskich świętach, do których stworzone zostały nowe interpretacje. Czy w takich wypadkach kalendarz przywołuje zarówno nazewnictwo słowiańskie, jak i katolickie (np. Stado / Zielone Świątki / Zesłanie Ducha Świętego), czy też decyduje się wyłącznie na jedną wersję?
Dobromiła: W naszym Rodzie i wśród naszych przyjaciół jest znaczna różnorodność duchowa. Do Rodu można przystąpić bez względu na wyznanie światopogląd czy sprzyjanie poszczególnym partiom politycznym. Staramy się być tolerancyjni. Nie chcemy nikomu niczego narzucać, różnicować i jątrzyć. Kalendarz ma po prostu cieszyć oko i wspomóc budowę grodziska, gdzie każdy będzie mógł być częścią naszego wspólnego słowiańskiego świata – naszego wspólnego, bo to nasze dziedzictwo czy ktoś chce czy nie. Starałyśmy się ograniczyć informacje dotyczące świat i przedstawić je w sposób zrozumiały, zaznaczać w poszczególnych miesiącach te, które są naprawdę ważne i potwierdzone. A w kalendarzu widać zaznaczone święta np. widać katolicką Wielkanoc jak i święta przesileń i ważnych słowiańskich dat. Nie udało się ująć oczywiście wszystkiego.
Redakcja: Tyle zapytaliśmy o dziewczyny, zapominając o bohaterze drugoplanowym całego projektu – rzeczyckich plenerach. Z tego, co wyczytaliśmy, wynika, że dochody ze sprzedaży kalendarzy mają zostać przeznaczone na budowę grodziska w Rzeczycy. Jakie dokładnie Ród Dębowego Liścia ma plany, co do tego miejsca? Kto jest zaangażowany w to przedsięwzięcie?
Olesław: Jak już zostało wspomniane, budowa grodziska jest już w toku – i nie jest to bohater drugoplanowy, ale pierwszoplanowy cel. Chcemy stworzyć miejsce spotkań, żywy skansen – miejsce, w którym każdy znajdzie coś dla siebie i oprócz możliwości bycia bliżej natury, także stworzy szanse do rozwijania własnej pasji, rozwoju talentu i rzemiosła.
Dobromiła: Wszystkie środki, jakie zgromadzimy ze sprzedaży kalendarza będą przeznaczone na budowę osady, głównie na materiały, bo nasze chłopaki mają naprawdę fach w rekach i potrafią tworzyć piękne budowle.
Żywia: Niech mężczyźni budują, a my będziemy im trochę pomagać: będziemy przynosić wodę, jadło, będziemy śpiewać i myśleć o kolejnym kalendarzu Słowianki 2017 (śmiech).
Witosław: A plany są duże i dalekosiężne. Do tej pory powstała wstępna koncepcja zagospodarowania, zostały narysowane mapy, zgromadzono część materiału drewnianego i kamieni, podłączyliśmy wodę i prąd, bo bez tego byłoby pewnie bardziej historycznie, ale znacznie trudniej, rozpoczęliśmy budowę: mówiliśmy już o nasadzeniach drzew i krzewów owocowych, posadziliśmy dąb i brzozę, została utwardzona droga dojazdowa, usypane wały z nieodłączną fosą, wytyczono miejsca na winnicę, chaty, palisadę. Został wytyczony i wykonany tor łuczniczy, wykonany fundament pod piec chlebowy i wbite słupy pod pierwszy budynek. A to dopiero początek.
Dobromiła: Mamy wielu sprzymierzeńców – przede wszystkim to nasi sąsiedzi i poznanych już mieszkańców Rzeczycy.
Witosław: Także przyjaciele z Łódzkiego Sojuszu Odtwórców Wczesnego Średniowiecza – z drużyn Hringr i Verthandi Vilja oraz Grupy Rekonstrukcji Historycznej Leśny Witeź oraz inni na przykład Woje Peruna, Najemnicy z Czterech Stron Świata, chłopaki z Tarnowa, Zakopanego, Nowego Targu, Krakowa, Śląska, z Warszawy i z innych stron Polski. Co spotkanie to bez względu na pogodę udaje się zrobić coś nowego.
Żywia: A my też nie chcemy być gorsze od mężczyzn – sadzimy drzewa, korujemy pnie i karczujemy krzaki.
Dobromiła: Cieszymy się, że to miejsce zaczęło żyć ludźmi, bo po to jest tworzone.
Redakcja: Na jakim etapie jest zbiórka funduszy? Co obecnie możemy zastać na miejscu w Rzeczycy (pow. tomaszowski), a co będzie można tam ujrzeć i robić w momencie pomyślnego ukończenia projektu?
Witosław: Jesteśmy przede wszystkim na etapie rejestracji stowarzyszenia – odpowiednie dokumenty są już złożone w sądzie – chcemy, aby wszystko podczas budowy było jasne i transparentne. W chwili obecnej fundusze są zbierane przez zaprzyjaźnioną firmę, która po rejestracji przekaże dochód ze sprzedaży kalendarza, jako darowiznę celowa. I wtedy mam nadzieję budowa ruszy z kopyta, bo do tej pory to, co się zadziało pochodziło z tak zwanej zrzutki.
Olesław: A do budowy grodu jak w grach są potrzebne drewno, kamienie i złoto (śmiech).
Witosław: A co jeszcze będzie? Z wstępnej koncepcji wynika, że zaczynamy od budowy chramu, jako miejsca spotkań, bramy z mostem i ostrokołem broniącym wały, Potem powstaną budynki gospodarcze – dwa dla zwierząt i jeden sanitarny. A następnie po kolei chaty i warsztaty dla piekarza, kowala, garncarza, zielarki, budynek wystawienniczy z ekspozycją. A w między czasie będziemy sadzić drzewa, krzewy i zakładać ogródki.
Dobromiła: Zakładamy tez możliwość, że ci, którzy nie posiadają swojego miejsca na ziemi będą mogli zbudować sobie taką chatę dla siebie. A może ktoś, kto przyjedzie rzuci jakimś ciekawym pomysłem? Kto wie…
Redakcja: W jaki sposób nasi czytelnicy mogą wesprzeć inicjatywę rozwoju grodziska w Rzeczycy? Kupno kalendarza to jeden ze sposób dołożenia swojej cegiełki, jednak czy osoba z zewnątrz może zrobić coś jeszcze?
Maryś: Oczywiście, jeśli kalendarz się rozejdzie, to już będziemy zadowolone. Ale można przekazać nam narzędzia lub materiały do pracy, drewno i kamienie oczywiście (śmiech) Można nas wesprzeć swoją pracą, a każda dłoń do pracy będzie na wagę złota.
Olesław: Przydadzą się tez dobre fluidy wysyłane w kierunku Rzeczycy, tego nigdy za wiele.
Witosław: Drzewa i krzewy…
Dobromiła: A jeśli komuś zalegają w komórkach, na strychach lub w stodole jakieś przedmioty i elementy do wystroju chat, to chętnie je przygarniemy i chętnie znajdziemy dla nich w grodzisku znaczące i należne miejsce.
Witosław: Nie stronimy tez od pomocy specjalistów. Wszelkie opinie fachowców temacie archeologii, etnografii i budownictwa będą dla nas bardzo cenne.
Dobromiła: Bardów i śpiewaków też ugościmy, bo pewnie umila nam pracę. (śmiech)
Redakcja: Skoro obracamy się dookoła tematyki kalendarzowej, to nie możemy pominąć tematu noworocznych postanowień. Jakie są plany Rodu Dębowego Liścia na 2016 rok?
Dobromiła: Plany? Przeć do przodu! Budować!
Magdel: spotykać z ludźmi! Przyjaciółmi z rekonstrukcji
Nadzieja: Rozwijać się słowiańsko i edukować innych
Olesław: Przyjaźnić się i kochać!
Dobromiła: I w tej całej gonitwie pozostać sobą!
Zdjęcia udostępnione za zgodą Rodu Dębowego Liścia. Zaczerpnięte zarówno ze strony Rodu (www, facebook), jak i samego projektu (www, facebook). Autorzy zdjęć: Łukasz Klimczak, Radosław Król, Łukasz Malczewski. Zainteresowanych kupnem kalendarza i dołożeniem swojej cegiełki do budowy Grodziska w Rzeczyczy odsyłamy na powyższe strony bądź adres e-mailowy kalendarz@slowianki2016.pl.
Zachęcamy również do udziału w konkursie, w którym do wygrania są właśnie wspomniane kalendarze. 🙂