Słowianie. Promień mocy – recenzja serialu

Słowianie (Slovania, The Slavs) to serial koprodukcji słowacko-ukraińskiej, który powstał na zamówienie telewizji JOJ w 2020 roku. Od niespełna miesiąca serial jest dostępny w Polsce na platformie Amazona Prime Video. O samym serialu i jego powstawaniu pisałem niedawno, dziś przyszła pora na to, by podjąć się recenzji całego sezonu, a także omówić nieco mocne i słabe strony serialu. Postaram się to uczynić możliwie przekrojowo, starając się przy okazji nie zdradzać kluczowych zwrotów akcji

Akcja I sezonu Słowian rozgrywa się w VI w. gdzieś w dorzeczu Karpat i opowiada dzieje mieszkańców dwóch słowiańskich grodów: Velky Stol i Furnau. Pierwszy z nich zamieszkuje Draha – początkująca wiedźma, którego pewnego dnia odnajduje w lesie rannego nieznajomego. Udzielenie schronienia obcemu mężczyźnie ściąga na nią gniew lokalnego żercy, Czarada, a także naraża ją na podejrzliwe spojrzenia ze strony pozostałych mieszkańców wioski, którym przewodzi poczciwy i dobrotliwy wódz o imieniu Bohdan. Tymczasem w Furnau chorobliwie ambitny Raduz skuszony wróżbą Czarada rozpoczyna niebezpieczną grę, której celem jest zostanie poważanym w całej okolicy wodzem i poczęcie potomka, któremu będzie mógł przekazać dziedzictwo. Tłem dla wszystkich pomniejszych historii bohaterów serialu są napady okrutnych Awarów na słowiańskie wioski.

Słowianie The Slavs Czarad i Sokol (dwaj żercy)
Sokol i Czarad – dwóch konkurujących ze sobą żerców. Nie dość, że mają przeciwstawne sobie „stylówki”, to jeszcze mają zupełnie różne style pracy i służenia bogom. Nie jest trudno zorientować się, który jest tym „dobrym”, a który „złym”.

Przygoda zawieszona między historią a magią

Zacznę recenzję od omówienia konwencji gatunkowej serialu, która jest dość specyficzna i nie każdemu może przypaść do gustu. Na wstępie należy powiedzieć, że Słowianie z całą pewnością nie są serialem historycznym i w przeciwieństwie do Wikingów Michaela Hirsta nie próbują nawet za takich uchodzić. Próżno tu szukać także nawiązać do autentycznych wydarzeń historycznych, a jedynym punktem zaczepienia są napady Awarów na słowiańskie wioski, które wpisują się w to, co wiemy ze źródeł historycznych o relacjach Słowian i Awarów w tamtym okresie. Miłośnicy historii pierwszych Słowian mogą jednak doszukiwać się w tej opowieści pewnych inspiracji odległą historią* (spoiler z wyjaśnieniem na koniec).

Słowianie to serial fantastyczno-przygodowy w realiach quasi-historycznych. Twórcy starali się zrekonstruować w serialowym świecie rzeczywistość VI-wiecznych Słowian, a wątki z mitologii Słowian były dla twórców pretekstem do tego, by wprowadzić do niego fantastykę. Sam zamysł tego wszystkiego uważam za bardzo ciekawy. Dobrze w serialu wypadło spotkanie w zaświatach z boginią Moreną, a także wątki wróżb i nadludzkich umiejętności trójki bohaterów: Drahy, Sokola i Czarada. Interesujący wydaje się także słabo rozwinięty wątek Dalibora – brata Drahy, którego poznajemy pod postacią jelenia. Pewien szkopuł dotyczył jednak samego wykonania i osobiście bardzo z klimatu serialu wybijały mnie sceny czarowania z palców, które kojarzyły mi się z popkulturowymi produkcjami o nastoletnich czarodziejach i czarodziejkach bądź też pojedynkującymi się na moc bohaterami Gwiezdnych wojen. Sądzę, że byłoby dużo lepiej, gdyby magia w serialu ograniczyła się do wróżb, przybierania zoomorficznych wcieleń, magicznych rytuałów i spotkań z nadprzyrodzonymi istotami. Zwłaszcza że wizualizacja zaklęć rzucanych przez bohaterów to te momenty, kiedy w szczególności widać, że budżet serialu był niewystarczający…

Pewną zagwozdką jest dla mnie określenie, dla jakiej grupy wiekowej jest dedykowany ten serial. Z jednej strony mamy dość familijne podejście do tematu przemocy – duża część scen walk i morderstw rozgrywa się w zasadzie bez widoku krwi, a większość przemocy wydarza się poza widokiem kamer. Wbrew słowiańskiej naturze bohaterowie klną bardzo oszczędnie i wyłącznie w sytuacjach ekstremalnych. Z drugiej strony twórcy nie tabuizują scen nagości i seksu, których momentami było moim zdaniem aż nadto i nie wszystkie były fabularnie uzasadnione. Jako człowiek przyzwyczajony do amerykańskich standardów filmowych nie przywykłem do takiego podejścia, ale koniec końców oceniam je jako zdroworozsądkowe. Wszakże nagość i seksualność są czymś absolutnie normalnym i naturalnym, w przeciwieństwie do nieuzasadnionej przemocy i wyrafinowanych form zadawania bólu, które są świadectwem zdegenerowania natury ludzkiej. Uważam, że lepiej oswajać nastoletniego człowieka z widokiem różnych nagich ciał niż z eksponowaniem krwi i odciętych członków ciała.

Raduza poznajemy jako najstarszego syna Sławomira, wodza Furnau, który z nieznanych przyczyn zostaje pominięty w kolejce do dziedziczenia zaszczytów po ojcu.

Baśniowy świat bohaterów

Wraz z elementami fantasy twórcy zaczerpnęli baśniowy sposób budowania świata przedstawionego, za którym, szczerze mówiąc, po prostu nie przepadam. Widzowie po pierwszych scenach raczej nie powinni mieć problemów z rozpoznaniem, który z bohaterów jest dobry, a który zły. Choć scenarzyści momentami próbują nami wodzić za nos i pokazać, że ktoś zmienił stronę, to oswojony z tą konwencją obserwator nie powinien mieć większych problemów z rozpoznaniem, że to tylko mało wyszukana zmyłka narracyjna.

Siły zła na drugim planie bohaterów reprezentują przede wszystkim żerca Czarad (Dušan Cinkota) i wojownik Raduz (Tomáš Maštalír). Choć każdy z tych bohaterów ma zarysowane tło fabularne, które częściowo tłumaczy ich moralne zepsucie, trudno nie odnieść wrażenia, że momentami robią oni złe rzeczy tylko po to, by na ekranie coś się działo i by przypomnieć mniej zaangażowanym widzom, kto w tej historii jest „tym złym”. Cieszy mnie to, że mimo wszystko scenarzyści próbowali pokazać choć na moment pokazać bardziej ludzką twarz tych postaci, aczkolwiek mam wrażenie, że ich potencjał był znacznie większy. Personifikacją zła w serialu jest także cała zbiorowość Awarów, która została przedstawiona jako nieskrępowany żywioł zła niszczący wszystko na swojej drodze. Przy okazji Awarów ubolewam dodatkowo nad tym, że scenarzyści zdecydowali się wprowadzić wśród nich dość niechlubną reprezentację środowisk LGBT pod postacią dopuszczającej się gwałtów biseksualnej wojowniczki. Chyba już wolałbym, żeby twórcy całkiem przemilczeli ten temat…

Siły dobra reprezentuje przede wszystkim para protagonistów: Draha (Polina Nosykhina) i Vlad (Juraj Loj). Przyznam szczerze, że jestem pozytywnie zaskoczony wątkiem romantycznym prowadzonym między tą dwójką bohaterów, zwłaszcza że scenarzystom udało uciec się od wpadnięcia w tandetne „sidła romansidła” znane z produkcji obyczajowych. Wątek trójkąta miłosnego, do którego został dokooptowany sędziwy Bohdan (Dušan Szabo), został poprowadzony dość niejednoznacznie, a sam wątek miłosny nie jest w serialu tak mocno eksponowany, jak wynikało to z zapowiedzi samych twórców.

Słowianie the Slavs Draha i Vlad
Kreacje dwójki głównych protagonistów są bardzo nierówne, ale sam wątek relacji Drahy i Vlada wypada nadspodziewanie dobrze.

Pewne zastrzeżenia budzi u mnie postać Drahy, która, niestety, jest serialową realizacją postaci Mary Sue bądź tez, mówiąc w wersji bardziej rodzimej, Marysi Zuzanny. Młoda zielarka już w pierwszej scenie daje nam poznać się jako utalentowana wróżbitka i przez całą akcję widz zdąży się przyzwyczaić do tego, że jej intuicja jest nieomylna. Sam stary żerca Sokol (Oleh Mosiichuk) szybko przyznaje, że nie jest w stanie nauczyć niczego nowego młodej wiedźmy, bo ta jest obdarzona większą mocą od niego. Co więcej, bohaterka wpisuje się w archetyp dobrej sieroty na wzór Kopciuszka i w całej tej układance znalazło się nawet miejsce dla wrednej machochy. Pomimo trudnej doli i ogromnej mocy Draha jest w zasadzie pozbawiona cech negatywnych, przez co trudno jest odbierać mi jej postać jako autentyczną.

W porównaniu z Drahą o wiele korzystniej wypada wątek tajemniczego mężczyzny, któremu Draha nadała imię Vlad. Nie miałem wielkich oczekiwań wobec tej historii, zwłaszcza że rozpoczyna się od jednej z częściej nadużywanych w popkulturze klisz, jaką jest wątek nieznajomego cierpiącego na amnezję. Choć w sposobie poprowadzenia tego wątku nie było niczego innowacyjnego, jego finalne rozwiązanie mnie nawet zaskoczyło, a takich momentów w tym serialu było naprawdę niewiele. Samo tło fabularne postaci Vlada, a także jej rozwój oceniam jako mocną stronę serialu, lecz mankamentem tej historii jest idealność samego protagonisty, który nie dość, że jest przystojnym i sprawnym wojownikiem, to jeszcze cechuje go przenikliwy umysł i niesłychana sprawność w nauce języków obcych.

Dużą wartością serialu jest drugi plan, gdzie scenarzystom i aktorom udało zarysować się kilka interesujących kreacji. Po stronie protagonistów dobrze wypadają wspomniani już Sokol i Bohdan. Postać dobrego żercy idealnie wpisuje się w archetyp nauczyciela-mędrca, zaś wódz Velky’ego Stolu wypada przekonująco jako wzór rozsądnego, troszczącego się o lud przywódcy. Moim osobistym ulubieńcem jest prostoduszny kowal Horan (Andrej Hryc), który musi zmagać się z problemami wychowawczymi, jakie sprawia mu jego córka Desanna (Anna Adamovich). Godna wspomnienia jest także historia Lady (Jana Kvantiková) – żony Raduza, która znosi niedolę w związku małżeńskim. Nie brakuje tu także typowego wątku inicjacyjnego, który jest realizowany poprzez postać Bela (Makar Tikhomirov). Drugi plan Słowian jest bardzo różnorodny i można ubolewać nad tym, że jego potencjał nie został w pełni wykorzystany, zwłaszcza że wątki niektórych postaci skończyły się nadspodziewanie szybko…

Postać Horana wprost epatuje swojskością i prostodusznością. Trudno jej nie polubić. 🙂

Słowianie – na ile słowiańscy?

Jako popularyzator wiedzy o mitach i kulturze dawnych Słowian wielokrotnie wyrażałem przekonanie, że niewiele na ich temat można powiedzieć pewnych rzeczy, a każdy twórca fikcyjnej opowieści wykorzystującej świat przedchrześcijańskich Słowian skazany jest na fantazjowanie. Z posiadanych strzępków informacji trudno zbudować kompletny świat przedstawiony, dlatego trzeba umiejętnie połączyć dostępne informacje źródłowe z fikcją narracyjną. Na ile twórcom Słowian udało się to? Nie chcę mówić, że wyszło źle, ale zdarzyło się kilka niewybaczalnych potknięć.

Doświadczeni rekonstruktorzy wczesnego średniowiecza z pewnością mogliby przyczepić się do pewnych niuansów w kwestii wykorzystywanych strojów i rekwizytów, lecz ja osobiście, przyzwyczajony do tego typu odstępstw po Wikingach Michaela Hirsta, nie zwracałem na to uwagi. Pogodziłem się z konwencją całej produkcji, dzięki czemu przez większość czasu udawało mi się wczuć w klimat serialu i autentycznie odczuć w nim słowiańskiego ducha. Nie zadawałem sobie zbędnych pytań na temat tego, dlaczego Czarad przez większość czasu paraduje w makijażu rytualnym i po prostu pogodziłem się z nieco groteskowym wizerunkiem tej postaci. Pod tym względem Słowianie nie wypadają źle na tle innych seriali kostiumowych.

Świat wierzeń dawnych Słowian został zarysowany dość powierzchownie. W rozmowach pomiędzy bohaterami odnotowałem imiona czterech bóstw: Weles, Mokosz, Marzanna (Morena) i Swaróg, aczkolwiek bardzo mało bohaterowie mówili o tym, jak sobie tych bogów wyobrażają. Jedynię Marzannę poznajemy lepiej – dowiadujemy się, że jest boginią śmierci i opiekunką zaświatów. To właśnie dzięki bogom bohaterowie pośrednio są obdarzeni mocami, a o sile żercy lub wiedźmy świadczy umiejętność porozumiewania się z bóstwami. W serialu są dodatkowo przywoływane zagadkowe duchy leśne, które stanowią realizację wierzeń demonologicznych. Człowiek może wchodzić z nimi w relację, lecz jest to odbierane jako coś niebezpiecznego dla ludzkiej duszy. Jestem skłonny uznać taką wizję słowiańskich wierzeń, jednak odczuwam pewien niedosyt. Zabrakło mi wzmianek o dobrych duchach i osobiście wolałbym, żeby więcej magii działo się za sprawą bóstw i duchów niż za sprawą zaklęć żerców.

słowianie the slavs belo
Siedmioletni Belo czekający na postrzyżyny.

Najbardziej jestem zawiedziony tym, w jaki sposób w Słowianach ukazano dość dobrze opisane w kronikach zwyczaje: postrzyżyny i Noc Kupały. O ile dość przekonująco i klimatycznie w serialu wypadły sceny rytuałów wróżebnych, weselnych i pogrzebowych, tak wspomniane dwa zwyczaje zostały przedstawione po prostu źle. Zdaję sobie sprawę, że chłopcy mogli przystępować do postrzyżyn w różnym wieku, aczkolwiek źródła mówią o dzieciach w wieku 7–12 lat. Tymczasem do serialowych postrzyżyn przystępują „chłopcy”, którym przy mocno życzeniowym podejściu mógłbym dać na oko ok. 15–18 lat (i to tylko dlatego, że jestem przyzwyczajony do dwudziestoparoletnich aktorów grających licealistów). Trudno powiedzieć, czy błąd ten wynika z niedouczenia scenarzystów, czy też była to świadoma zmiana – przystępujący do postrzyżyn młodzieńcy w dalszym toku akcji bardzo pragną udowodnić dojrzałość i męskość. Pomijając to rzucające się w oczy przekłamanie, irytuje fakt, że przedstawieni w serialu nastolatkowie nie wyglądają na takich, którzy nigdy nie byli strzyżeni. Na domiar złego scena rytuału postrzyżyn była dla mnie całkiem pozbawiona słowiańskiego klimatu – zamiast być pięknym rytuałem wprowadzenia do wspólnoty, wyglądała bardziej jak karykaturalna realizacja wiedźmińskich prób.

Noc Kupały nie wyszła może aż tak katastrofalnie pod względem merytorycznym, aczkolwiek zawsze wyobrażałem sobie to święto inaczej. W serialowym wydaniu obdarto je całkowicie z całej otoczki religijno-magicznej. Nie padła nawet sama jego nazwa, a bohaterowie dzień ten zgodnie określali wyłącznie jako „przesilenie”. Nie mam wątpliwości, że dla dawnych Słowian była to noc pewnej swobody seksualnej, aczkolwiek w serialu zostało to przedstawione tak, jakby ktoś swoje wyobrażenie o kulturze pogan przemieszał z własnymi fantazjami erotycznymi. Gromada pijanych golasów obojga płci biega po polanie i skacze nad ogniskami, potykając się przy okazji o kopulujące ze sobą pary. Choć kobiety miały ze sobą wianki, to twórcy nie pokusili się na to, by pokazać puszczanie ich na wodzie. Nikt też nie silił się na wymówkę z szukaniem kwiatu paproci, żeby samo zbliżenie uczynić bardziej intymnym…

Z drugiej strony w wątku Drahy został położony silny nacisk na na aspekt sakralizowania dziewictwa, które mocno gryzie mi się z powyższym przedstawieniem seksualności Słowian. Draha musi przestrzegać czystości seksualnej, jeśli nie chce stracić mocy, jaką obdarzyła ją Mokosz. Równocześnie Czarad i Sokol są z celibatu zwolnieni i w ich wypadku całkowita wstrzemięźliwość w tych sprawach nie jest wymagana do tego, by korzystać z nadludzkich umiejętności. Mieszkańcy osady oczekują także, by mężczyzna w noc poślubną pozbawił dziewictwa pannę młodą… W świetle tak przedstawionej mentalności lokalnej zastanawiam się, skąd brały się dziewczyny oddające się uciechom w noc przesilenia.

Ze słowiańskiego klimatu może także wytrącać współczesny język używany przez bohaterów. Nie oczekiwałem tego, by posługiwali się oni starosłowiańszczyzną, aczkolwiek rzekome używanie w VI w. słów wiedźma i czarownica jako obelg razi w uszy. Widz może przez to momentami pomyśleć, że akcja serialu rozgrywa się na ziemiach słowiańskich kilka wieków później, kiedy wierzenia prostego ludu stanowiły już swoisty pogańsko-chrześcijański miszmasz.

Lada to przykład dobrze poprowadzonej postaci kobiecej, która szuka wolności i próbuje uwolnić się od wpływów męża oraz matki (Zuzana Fialová).

Superprodukcja z Europy środkowej czy ubogi krewny?

Osoby, które podchodziły do Słowian dzielą się na dwie grupy: na zadowolonych z poziomu realizacji serialu i takich, którzy traktują go niskobudżetową rodzimą odpowiedź na popularnych Wikingów. Prawda jest taka, że obie opinie są częściowo uzasadnione. Oglądając serial, widzę wydane na niego miliony. Wizualnie wygląda to o wiele lepiej niż nasza polska Korona królów i na tle innych produkcji telewizyjnych z Europy środkowej o wczesnym średniowieczu Słowianie wypadają bardzo dobrze. W porównaniu z amerykańskimi superprodukcjami całość wypada zauważalnie gorzej. Przez większość czasu nie przeszkadzało mi to jednak w czerpaniu przyjemności z oglądania.

Najbardziej braki budżetowe kłują w oczy przy oglądaniu efektów specjalnych, z których jednak twórcy mogli moim zdaniem zrezygnować, ograniczając nieco wpływ magii na fabułę. Oszczędności widać także w poprowadzeniu wątku awarskiego najazdu. Po tytule przedostatniego odcinka Bitwa człowiek miał prawo spodziewać się widowiska, tymczasem koniec końców możemy co najwyżej obejrzeć potyczkę… Ale cóż – budżet jednego odcinka Gry o tron był parę razy większy niż koszty produkcji całego sezonu Słowian, a mimo było nim widać mocne oszczędności przy realizacji scen bitew. Można się przyzwyczaić…

Pod względem aktorskim serial nie powala na kolana, ale też nie budzi większych zastrzeżeń. Kreacje aktorskie można podzielić na te lepsze i gorsze, aczkolwiek wszystkie trzymają pewien poziom. Scenariusz jest w porządku jak na serial tego typu, aczkolwiek uczynienie bohaterów bardziej niejednoznacznymi z pewnością pomogłoby stworzeniu lepszej historii. Oprawa dźwiękowa wypada dobrze. Choć repertuar muzyczny nie jest bardzo rozbudowany i w tle powracają stałe podkłady muzyczne, to spełnia on swoje zadanie i w udany sposób buduje słowiański klimat. Przy odpowiednim osłuchaniu się piosenka z napisów końcowych może zapaść w pamięci, choć nie oszukujmy się… Wardruna to nie jest. 🙂

słowianie the slavs serial
Taki tam spacerek Czarada z niewolnikami.

Słowianie… i co dalej?

(ogólne spoilery o zakończeniu sezonu)

Na I sezon Słowian składa się 12 odcinków opowiadających dosyć zwartą historię. Nie wszystkie wątki zostały zamknięte i wyjaśnione, aczkolwiek sprawa drugiego sezonu stoi pod znakiem zapytania. Jak na mój gust, twórcy zbyt brutalnie rozprawili się z drugim planem i jeżeli chcieliby kontynuować serial, to byłoby trzeba wprowadzić wiele nowych bohaterów. Sami twórcy w końcowych minutach zostawili sobie parę otwartych furtek, tak jakby sami mieli zamiar dalej kontynuować tę opowieść. Z drugiej strony – nie spodziewam się tego, byśmy się tego sezonu doczekali. Produkcja serialu jak na nasze europejskie warunki była bardzo droga, a sami Słowianie nie odnieśli spektakularnego sukcesu.

Wielka szkoda, gdyż moim zdaniem z tym budżetem i z tą ekipą aktorów dało stworzyć się coś o wiele lepszego. Gdyby lepiej rozpisać scenariusz, nakreślić postacie bardziej niejednoznaczną kreską i nieco ograniczyć wątki magiczne, serial miałby moim zdaniem szansę na to, by zostać ciepło przyjęty na arenie międzynarodowej. Tymczasem podejrzewam, że szybko zostanie skazany na zapomnienie. Na ten moment nie odnalazłem żadnej potwierdzonej informacji ani o anulowaniu serialu, ani o pracach nad 2 sezonem, więc być może sprawa nie jest jeszcze przesądzona. Jako miłośnik dobrych seriali nie poleciłbym Słowian drugiej osobie, aczkolwiek jako pasjonat tematyki słowiańskiej uważam, że warto dać mu szansę i z pewnością obejrzę drugi sezon, jeśli tylko taki powstanie. Nie jest to serial do zaangażowanego oglądania, aczkolwiek dla mnie był formą rozrywki i sposobem na odprężenie się po trudach dnia codziennego.

Słowianie (serial telewizyjny)

tytuł oryginalny: Slovania, tytuł angielski: The Slavs

Ocena serialu: 6+/10

Plusy:Minusy:
– sprawne wprowadzenie elementów fantastyki do serialu…
– można się dobrze bawić, jeżeli lubimy baśniowy sposób prowadzenia narracji…
– Vlad jako główna postać męska jest interesujący…
– bogaty i interesujący drugi plan historii…
– momentami można wczuć się w słowiański klimacik,
– niby ładne te ich stroje, budynki, rekwizyty i wszystko…
– muzyka buduje klimat…
– polecam do oglądania po ciężkim dniu pracy lub do robienia obiadu…
– aczkolwiek to strzelanie z palców światłem to sobie mogli darować…
– lecz pozostałych może męczyć czarno-biały świat bohaterów i przewidywalność fabuły.
– ale główna protagonistka irytuje tym, że jest idealna!
– którego potencjał został zmarnotrawiony 🙁
– jednak tych postrzyżyn i letniego przesilenia to im nie wybaczę,
– natomiast nie każdy będzie w stanie przetrawić wizerunek Czarada.
– ale język bohaterów już nie,
– lecz nie jest to serial, który wciąga i wymaga zaangażowanego odbioru.
Materiały promocyjne: TV JOJ ©

* SPOILER WYJAŚNIAJĄCY NAWIĄZANIE DO HISTORII *

Tajemniczy nieznajomy, któremu Draha nadała imię Vlad, to tak naprawdę Samo – frankijski kupiec i chrześcijanin. Jest to nawiązanie do autentycznej postaci historycznej – rzekomego twórcy tzw. państwa Samona, który zjednoczył słowiańskie plemiona w walce przeciwko Awarom. Przypuszcza się, że jego działania dały początek Państwa Wielkomorawskiego.

Podobał Ci się artykuł? Rozważ postawienie nam kawy. Utrzymanie strony kosztuje, a nasze treści tworzymy za darmo.
Postaw mi kawę na buycoffee.to