Opiło i Objadło – rzekome bóstwa Polaków i Słowian

Teraz jest przeklęte święto diabelskie, jak i jutro w poniedziałek, ten bożek, który dziś od wszystkich odbiera cześć, a nazywa się Objadło, we wtorek zaś będzie jeszcze inny, który się nazywa równocześnie Opiło i Objadło. Ludzie gnani grzechem będą to święto uroczyściej świętować na cześć diabła, niż tamto święto w kościele.

Barwne środki retoryczne to coś uwielbianego przez staropolskich kaznodziejów. Powyższy cytat jest tego doskonałym przykładem. Mamy w nim bowiem do czynienia z zabawną antropomorfizacją przywar ludzkich przedstawionych tutaj nawet jako istoty nadprzyrodzone. Dlaczego XV-wieczny duchowny postanowił włączyć te bożki w poczet wątpliwych bóstw polskich? Czy chciał w ten sposób przekazać, że kult Opiły i Objadła sięga aż czasów przedchrześcijańskich? Sam kaznodzieja już nam na te pytania raczej nie odpowie, jednak to nie oznacza, że nie możemy sobie pogdybać…

zapusty

Odkryta przez Marię Kowalczyk mowa odnosiła się do konkretnej pory rocznego cyklu – zapustów, dzisiejszego karnawału. Dla pogan był to moment przejściowy pomiędzy zimą a wiosną, czas mocno związany z kultem płodności i uprawą ziemi. W czasie tym wiele pogańskich ludów hucznie świętowało po to, by pożegnać zimę i zacząć witać wiosnę. Najbardziej znanymi dawnymi obchodami tego typu są słynne Saturnalia i Bachanalia. Kaznodzieja, wspominając o wtorkowym Opile, miał na myśli świętowanie polskich Ostatków, podczas których należało sobie solidnie popić i podjeść. W końcu dzień później rozpoczynał się już Wielki Post.

Bez wątpienia mocno zakorzenione w tradycji polskiej zwyczaje związane z hucznym świętowaniem mają związek z naszą dawną pogańską naturą. Dawni Słowianie podczas zimy świętowali aż trzykrotnie: na jej początku (Szczodre Gody), w środku (Welesowy tydzień) i na końcu (Jare Gody). Szczerzę mówiąc, nie ma się im co dziwić. Zima jest porą okrutną, niepozwalającą ani na uprawę ziemi, ani też na przeprowadzenie ataku. Obfite ucztowanie i picie pozwalało na przyjemne przetrwanie czasu, w którym przyroda w letargu wyczekiwała na moment, by zacząć odżywać. Zresztą, z czynnościami tymi wiązała się wiara w to, że obfite jedzenie i picie jest w stanie zapewnić przyszłą pomyślność. Tradycyjne wigilijne obżarstwo nie wzięło się znikąd. 😉

Przypomnijmy, że dawni Słowianie mieli w zwyczaju hucznie biesiadować nawet z powodu czyjejś śmierci. Pradawnym obrzędom pogrzebowym towarzyszyły rytuały związane z tryzną i strawą. Ta pierwsza polegała na zabawie: tańcach, paradowaniu w maskach, gonitwach, zapasach i innych sportowych zmaganiach; druga – na sowitym ucztowaniu. Pomimo przyjęciu chrześcijaństwa, szlachta polska jeszcze w XVI w. urządzała zmarłemu tego typu pożegnanie, choć w czasach tych było już one nazywane stypą. Sute uroczystości pogrzebowe zabezpieczały zmarłego przed powrotem na ziemię, dlatego często były organizowane z jego funduszy. Głośne świętowanie miało również wymiar symboliczny, gdyż odstraszało czyhające w okolicy złe duchy. Właśnie z tego powodu powitanie Nowego Roku w dzisiejszych czasach nie może obejść się bez fajerwerków.

Pogańskie biesiadowanie miało zawsze jeden nadrzędny cel – oddanie czci bogom. Przy okazji rozmaitych obchodów część potraw była oddawana w ramach ofiary dla bóstw. Nie inaczej bywało ze spożywaniem trunków. Modne dziś słowo libacja wywodzi się jeszcze z czasów antycznych, kiedy to zwano tak ofiarę w postaci wylanego częściowo na ziemię napoju. Wśród Słowian połabskich poświadczony został zwyczaj zaklinania do czaszy z trunkiem imionami bogów. Przypuszcza się, że przetrwałe w dzisiejszej kulturze toasty wywodzą się właśnie z tego typu obrządków. Jakby nie patrzeć, XV-wieczny kaznodzieja mógł mieć rację. Wyłącznie za pośrednictwem Opiła i Obżarły dawni Słowianie byli w stanie zapewnić sobie boską przychylność. Podejście dawnych Słowian do rytualnego jedzenia i picia dobrze przedstawił w Gesta Danorum Saxo Gramatyk:

A gdy to zostawało dokonane, spędzali resztę dnia na wielkiej uczcie, gdzie objadali się do syta darami ofiarnymi, tak że to, co zostało poświęcone bogu, pożerali oni sami. Na tej uczcie uważano za czyn miły bogu upić się, a za grzech pozostawać trzeźwym.

tryzna

Obżarstwo i pijaństwo były przywarami wytykanymi Polakom od zamierzchłych czasów. Ganiono za te wady zarówno z ambony, jak i w literaturze rozmaitych gatunków. Czy z całą pewnością możemy za nie obarczyć wyłącznie tradycję pogańską? Na dwoje babka wróżyła. Z jednej strony faktycznie to właśnie ona wpoiła w nas nawyki hucznego świętowania. Z drugiej zaś – w czasach przedchrześcijańskich rozkładało się ono równo na cały rok, podczas gdy w dobie chrześcijaństwa pojawił się społeczny przymus zachowania wstrzemięźliwości w dwóch dość długich okresach – podczas adwentu i wielkiego postu. Kto wie, być może gdyby nie ta wymuszony okres wyciszenia, Polacy nie odczuwaliby tak bardzo potrzeby wyszumienia się przed samym jego nadejściem?

Od spożywania alkoholu do jego nadużywania jest wszakże jeszcze kawałek drogi. Należy pamiętać, że czasy dawnych Słowian nie sprzyjały raczej powszechnemu pijaństwu. Powód był prozaiczny – brak powszechnego dostępu do mocniejszego alkoholu. Jedynym ogólnodostępnym napojem wyskokowym było piwo, które nie było raczej zbyt mocne, gdyż chmiel zaczął być używany dopiero z rozwojem browarnictwa. Słód wymieszany z ziołami to raczej za mało do tego, by móc sobie pozwolić na zaprzedanie duszy Opile. Bogatsi mogli pozwolić sobie wprawdzie na mocniejszy miód pitny, który był spożywany przy różnego typu uroczystościach, jednak jego koszty produkcji sprawiały, że nie był on raczej trunkiem pitym na co dzień.

Mocniejsze trunki pojawiły się na polskich ziemiach dopiero wraz z rozwojem chrześcijaństwa. Wino powszechnie pojawiło się u nas dopiero wraz z klasztorami. Wiadomo – było je trzeba zacząć wytwarzać w „celach liturgicznych”. Jednym z bardziej rozpoznawalnych polskich utworów piętnujących pijaństwo i obżarstwo jest Monachomachia, czyli Wojna Mnichów, poemat heroikomiczny Ignacego Krasickiego. Oświeceniowy literat jako biskup warmiński miał bez wątpienia dobrą sposobność do tego, by poznać obyczaje panujące w zakonach. Wódka przywędrowała do nas dopiero w XVI w., a to przecież dopiero właśnie ona utrwaliła na dobre wizerunek Polaka-pijaka. Nie zrobiła też tego tak od razu – dopiero w wieku XVII słynna woda życia zawędrowała pod wiejskie strzechy, albowiem wcześniej raczyła się nią tylko szlachta. Wszystko wskazuje zatem na to, że kult Opiły pojawił się u nas względnie późno.

Autor: Dušan Božić ©
Autor: Dušan Božić ©

Na zakończenie tego artykułu warto zastanowić się, czy omawiane pogańskie biesiadowanie faktycznie należy traktować jako coś złego. Na upartego do Opiły i Obżarły byłoby można doliczyć jeszcze dwie boginki – Rozpustę i Swawolę. Były one wszakże krytykowane przez duchowieństwo w czasach, gdy w kulturze ludowej dobrze były jeszcze zachowane tradycje związane z obchodami dawnego Stada i Nocy Kupały. W prawdzie w żadnym zachowanym tekście kazania żaden kaznodzieja nie wpadł na tego typu wybieg retoryczny, jednak z pewnością gdyby im taki podsunąć, to nie mieliby nic przeciwko temu, by go wykorzystać. W końcu bez wątpienia zapewniłby on posłuch pośród wiernych.

Opiło, Obżarło, Rozpusta, Swawola – czy tak mógłby wyglądać panteon wartości konsumpcyjnych? Bez wątpienia tak, choć koniecznie trzeba pamiętać o tym, że w wypadku dawnych Słowian wszystkie te czynności wiązały się z duchowym wymiarem życia, składały się pośrednio na coś, co byłoby można nazwać sferą sacrum. Kto chce, niech sobie je krytykuje, choć mym zdaniem są na świecie rzeczy bardziej zasługujące na naganę. Gdybym miał zacząć zmieniać świat, to z pewnością nie od tego.

Podobał Ci się artykuł? Rozważ postawienie nam kawy. Utrzymanie strony kosztuje, a nasze treści tworzymy za darmo.
Postaw mi kawę na buycoffee.to