W kultach religijnych ofiara to obok modlitwy najpowszechniejsza forma oddawania czci siłom wyższym. Dawni Słowianie ofiarowywali bogom przeważnie płody rolne oraz zwierzęta, zazwyczaj w formie produktów spożywczych przeznaczonych na rytualną ucztę, podczas której ludzie ucztują w boskim towarzystwie. Złożona ofiara przybliża człowieka do absolutu, dzięki czemu ten otrzymuje możliwość wspólnego biesiadowania z bogami. Ofiara w formie spożywczej służyła odnowieniu więzi, miała charakter cykliczny, związany bezpośrednio z rozpoczęciem obchodów najważniejszych świąt, np. Święta Plonów, Jarych Godów, Szczodrych Godów, Nocy Kupały czy Dziadów. Trudne czasy wymagały jednak trudnych ofiar, przez co wśród dawnych Słowian zostały poświadczone również dary z krwi – zarówno tej zwierzęcej, jak i ludzkiej. Były to przypadki raczej incydentalne, jednak zasługujące na odrębne omówienie, chociażby ze względu na to, że dookoła tego tematu narosło wiele przekłamań związanych z dwoma przeciwnymi stereotypami: Słowianina – pogańskiego barbarzyńcy oraz Słowianina – rolnika miłującego pokój i przyrodę. Jak wyglądały ofiary z ludzi u Słowian?
Co źródła pisane i archeologiczne mówią nam dziś o krwawych rytuałach składania ofiar wśród Słowian? Jak na dostępny stan wiedzy o słowiańskiej kulturze, to wyjątkowo sporo. Mimo licznych poświadczeń tego procederu w literaturze naukowej nie wspomina się dziś o nim za często. Nic w tym dziwnego – nikt wszakże nie zaprzeczy temu, że zabijanie ludzi w celach sakralnych to okrucieństwo wysokiego rzędu. Nie wspomina się o nim, gdyż nie chcemy mieszać tego typu praktyk do tego, co zwykło się dziś rozumieć pod pojęciem słowiańskiej duchowości. Należy jednak nadmienić, że jako Słowianie nie powinniśmy czuć się winni z powodu dokonywania tego typu praktyk przez naszych przodków – wyznawcy każdej religii w tamtych czasach mieli krew niewinnych ludzi na rękach. Pogańscy Słowianie nie byli w tym żadnym wyjątkiem. To nie religie same w sobie były barbarzyńskie, tylko czasy. Zapewne gdyby wiara naszych praojców przetrwała dłużej, to z czasem zdołałaby się ucywilizować, podobnie zresztą jak znaczna większość religii współczesnego świata. Skoro jednak już tego typu praktyki się zdarzyły, to w obowiązku naszej strony leży przybliżenie Wam dostępnej wiedzy na ten temat. Zapraszamy do lektury!
Świadectwo pióra
O poświęcaniu ludzi pogańskim bogom wzmiankują w swych kronikach ważni chrześcijańscy misjonarze, spisujący wierzenia ze słowiańskich ziem: Thietmar z Merseburga i Helmond z Bozowa. Pierwszym odnotowanym w zachodniosłowiańskim piśmiennictwie przypadkiem ludzkiej ofiary jest ta dokonana ok. 990 r. przez czeskiego Bolesława II, który przy współudziale plemienia Luciców oddał bogom dowódcę bliżej nieokreślonego grodu. Wszystko po to, by zapewnić sobie i swemu wojsku bezpieczny powrót do domu (za Thietmarem). Zwyczaje krwawych ofiar wśród pogan otwarcie krytykował św. Brunon, który w swym liście do Henryka II wytykał cesarzowi, że ten zawarł sojusz z pogańskim plemieniem Wieletów: Jakim czołem schodzą się święta włócznia i chorągwie diabelskie, tych którzy poją się krwią ludzką? Czy nie uważasz tego za grzech, gdy chrześcijanina (…) zabija się na ofiarę pod chorągwią demona? Inne źródła chrześcijańskich duchownych zdają się potwierdzać te oskarżenia, napominając co jakiś czas o tym, że owa krwawa ofiara polegać miała na rytualnym obcięciu głowy. Osoba do poświęcenia była wybierana zazwyczaj na drodze losowania (rzucania losów). Takowe losy rzucane były po powrocie z wyprawy wojennej, kiedy to bogowie rzekomo oznajmiali żercom i radzie plemiennej, jaka forma ofiary ich usatysfakcjonuje. Tego typu rytuał losowania opisał Thietmar przy okazji kultu obodrzyckiego w Radogoszczy, gdzie tajemniczy gniew bogów łagodziło się ofiarami z ludzi i bydła.
Chrześcijańskie źródła pisane szczegółowo opisują historię śmierci biskupa Jana w 1066 r., który wspólnie z innymi chrześcijanami został schwytany przez pogańskich Słowian, a następnie przetransportowany do ośrodka kultowego w Radogoszczy. Kroniki wzmiankują o tym, że był on rytualnie obwożony po sąsiednich miejscowościach, gdzie wpierw okładano go kijkami i wyszydzano, po to, by później rytualnie odciąć mu głowę i kończyny za to, że ten nie wyrzekł się wiary w Jezusa Chrystusa. Wedle wspomnianych źródeł głowa biskupa miała zostać nadziana na włócznię, zaś reszta ciała miała zostać rozrzucona po ulicach. Przypuszcza się, że zwyczaj nadziewania głowy na pal bądź włócznię odciętej głowy miał na celu oddanie czci bóstwu uranicznemu, w tym wypadku Radogostowi – pomorskiemu bóstwu wojny, które m.in. Aleksander Gieysztor utożsamił z ogólnosłowiańskim kultem Peruna.
Podobny sposób uśmiercenia spotkał św. Wojciecha/Adalberta, którego przebito włócznią i pozbawiono pośmiertnie głowy za pomocą topora – atrybutu gromowładnego bóstwa. Niektóre źródła wzmiankują o tym, że szczątki biskupa zostały wrzucone do pobliskiej rzeki, zaś jego głowa – przybita do drzewa. W świetle tego, co wiemy o wierzeniach dawnych Słowian na temat duszy jest to dość prawdopodobne. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w czasie pogańskiego obrządku pogrzebowego dusza ludzka rozdzielała się – część niej udawała się do nieba, zaś jej reszta trafiała do zaświatów. Możliwe, że podobnego typu podziału dokonywano w wypadku krwawych ofiar. Wedle tej teorii głowy poświęcane byłyby bóstwom uranicznym (stąd ich swoiste „wyniesienie” na palu, włóczni lub drzewie), zaś reszta ciała – bóstwom chtonicznym (zaświaty w wierzeniach Słowian znajdowały się wszakże za wielką wodą). O podobnego typu praktykach pisano również w wypadku pogańskiego ludu Bałtów, z którymi Słowian na przestrzeni dziejów łączyło bardzo wiele.
O innej praktyce poświęcenia bogom chrześcijańskiego misjonarza wspomina Helmond z Bozowa również w kontekście słynnego ośrodka kultowego Świętowita w Arkonie. Mowa u niego o Gotszalku – śmiałku, który odważył się przeprowadzać akcję misyjną w pobliżu ostatniego bastionu słowiańskiego pogaństwa. Podczas swej działalności został on pojmany, a następnie wskazany przez los do rytualnego zabicia. Jak zatem widać, źródła pisane dotyczą przede wszystkim składania ofiar z krzewicieli obcej wiary. Trudno jednak na tej podstawie wyrokować, czy w darze bogom składano wyłącznie chrześcijan, czy też jest to kwestia tego, że spisane relacje wyszły spod pióra innych chrześcijańskich duchownych. Można przypuszczać, że w dobie zmierzchu kultury pogańskiej tego typu praktyki nabrały na sile, gdyż dla obrońców dawnej wiary były to czasy wyjątkowo trudne, wymagające szczególnej ofiary. Nie bez znaczenia jest też zapewne to, że krwawa ofiara była dla chrześcijan formą wiadomości, że na słowiańskiej ziemi nie są mile widziani. Dziś niektórzy podważają wiarygodność wspomnianych relacji, tłumacząc to tym, że były one pisane, po to by zdemonizować wizerunek pogańskich Słowian, jednak liczność tego typu źródeł i ich spójność zdaje się temu przeczyć. Zresztą, nawet sam Helmond z Bozowa zaznaczał w swej kronice, że przelewanie krwi chrześcijan na ofiarę pogańskim bogom nie było częstym zjawiskiem, gdyż dokonywano go relatywnie rzadko dla sprawienia bogom szczególnej radości.
O rytuale krwawej ludzkiej ofiary wzmiankują zresztą nie tylko źródła chrześcijańskie. Obszerny ustęp na ten temat można odnaleźć również w Powieści minionych lat, słynnym staroruskim latopisie. Ze względu na znaczenie dla omawianego tematu tego fragmentu warto przywołać go tutaj niemalże w całości:
I czynił [Włodzimierz] ofiary bałwanom z ludźmi swoimi. I rzekli starcy i bojarzy: „Rzucimy los na młodzieńca i dziewicę; na kogo padnie, tego zarżniemy bogom”. Był Wareg pewien, a dwór jego był, gdzie dziś cerkiew Świętej Bogarodzicy, którą zbudował [później] Włodzimierz. Wareg ten przyszedł z Greków i zachował wiarę chrześcijańską. A miał syna pięknego licem i duszą; na tego padł los przez zawiść diabelską. (…) I posłani do niego przyszedłszy, rzekli: „Padł los na syna twojego, wybrali bowiem go bogowie sobie, chcemy więc złożyć ofiarę bogom”. I rzekł Wareg: „(…) Nie dam syna swojego biesom”. Oni zaś poszli i powiedzieli ludziom. Ci zaś, wziąwszy oręż, poszli nań i roznieśli jego dwór. On zaś stał na sieni z synem swoim. Rzekli do niego: „Wydaj syna swojego, abyśmy oddali go bogom”. On zaś rzekł: „Jeśli są bogowie, to niech poślą jednego boga spomiędzy siebie i niech wezmą syna mojego. A wy czemu składanie ofiary im?” I krzyknąwszy podrąbali sień pod nimi, i tak zabili ich. I nie wie nikt, gdzie pochowano ich.
Z podanego fragmentu możemy wnioskować o czterech rzeczach:
1) Decyzję o złożeniu ofiary z ludzi podejmowała władza wykonawcza Włodzimierza wraz ze starszymi z obrębu wspólnoty plemiennej („starcy i bojarzy”),
2) wybór ofiar wśród członków społeczności odbywał się poprzez rzucanie losów, które odbywało się zapewne za pośrednictwem pogańskich kapłanów,
3) ciała ofiar nie były składane na cmentarzu ani też nie poddawano ich całopaleniu, procedury chowania złożonych w ofierze ludzi były zupełnie odmienne.
4) społeczność pogańska musiała akceptować tego typu praktykę, skoro od Warega tak usilnie wymagano dostosowania się do woli bogów.
Na podstawie omówionych już źródeł pisanych możemy śmiało powiedzieć, że praktyka składania ofiar z krwi ludzi miała u Słowian związek z szeroko rozumianym kryzysem, próbą odwrócenia biegu wydarzeń przy pomocy ofiary z zewnątrz, na którą zrzuca się odpowiedzialność za niekorzystny dla wspólnoty splot okoliczności. Wspólnota plemienna decyzję o poświeceniu człowieka podejmowała w czasie przesilenia społecznego, kiedy to stary porządek był szczególnie zagrożony. Poświadczone źródła pisane świadczą bez wątpienia o tym, że tego typu przesileniem były czasy chrystianizacji, jednak niewykluczone, że podobnego typu ofiary były składane w czasie innych kryzysów, np. podczas trwania zarazy lub wyjątkowo wyniszczających starć między plemionami. To, czego dowiadujemy się o praktyce składania ofiar ze źródeł pisany, jest dobrym punktem wyjściowym do przyjrzenia się badaniom archeologicznym. Omawiana już odmienna forma pochówku ofiarowanych musiała wszakże gdzieś pozostawić po sobie jakieś ślady.
Świadectwo łopaty
Aleksander Limasiewicz słusznie zauważa, że wskazanie stanowisk archeologicznych związanych z pochówkiem złożonych w ofierze zmarłych nie nastręcza wielu trudności. Badacz zwraca uwagę na istnienie całej serii pochówków szkieletowych usytuowanych w kolistych jamach ofiarniczych, nazywanych co ciekawe czasami mianem zniczy. Tego typu stanowiska znajdują się w Górze Bogit, Zielonej Lipie, Dobrynowicach, Rewnie na Ukrainie, a także na Słowacji – w miejscowościach Šala i Sanec. Z reguły tego typu groby skrywały ciała dorosłych mężczyzn, co może świadczyć o tym, że we wspólnotach słowiańskich w ramach ofiary ludzkiej składani byli zazwyczaj mężczyźni, co ciekawe często o odmiennym etnosie niż lud zamieszkujący dany teren.
Grupa pochówków z całkowicie zachowanymi szkieletami jest charakterystyczna dla obszarów zajętych w VI w. przez tzw. prowincję praską. Należy jednak nadmienić, że na innych terenach odkryte zostały również formy pochówku składającego się z samych czaszek. Tego typu odkrycia dokonał między innymi Włodzimierz Szafrański w Płocku, gdzie z fragmentarycznie odkrytego uroczyska wydobyto czaszkę dwunastoletniej dziewczyny. Odkrycie to jest dowodem na to, że wspomniane w Powieści lat minionych poświęcenie dziewicy mogło być rzeczywiście praktykowanym w dawnych czasach rytuałem. Stanowisk archeologicznych, w których znaleziono tego typu czaszki, jest znacznie więcej. Wspomnieć wypada tutaj chociażby o Wąsoszu, Chrościnach oraz Gostyniu. Archeolodzy spostrzegli, że tego typu znaleziska typowe są dla prowincji Sukow-Szeligi.
Miejsc pochówku ludzi złożonych w ofierze poszukiwał również Kamil Kajkowski, który lekką ręką w swym artykule wymienił wiele miejsc pochówków cechujących się dość odmiennym ułożeniem zmarłego. Badacz w swych rozważań zwraca jednak uwagę na to, że nie tylko złożeni w ofierze wśród Słowian byli grzebani nietypowo. Należy również pamiętać o tzw. pochówku antywampirycznym, wedle którego chowano ludzi zagrożonych w przyszłości zmartwychwstaniem pod postacią wampira lub strzygi. Tego typu zmarli grzebani byli z dala od ludzkich siedzib, tak by po ewentualnym powrocie na ten świat nie zagrażać gatunkowi ludzkiemu.
K. Kajkowski szczegółowo omawia odkrycia ze stanowiska w Kałdusie, gdzie na pozostałościach grzebanych tam zmarłych dorosłych mężczyzn można dostrzec wyraźne ślady skrępowania. Jego uwagę przykuwają również odkrycia ze Strzykocin i Wolina, gdzie zmarłych układano w charakterystyczny sposób – z podkulonymi nogami. Problematyczne dla ustalenia przyczyny takiego nietypowego potraktowania zmarłych jest problem określenia przynależności etnicznej osób pochowanych w konkretnych grobach. Przypuszcza się jednak, że byli to ludzie dla wspólnoty względnie obcy: jeńcy, kryminaliści, złodzieje lub niewolnicy. Badacz powołuje się również na wspomniane już płockie odkrycie W. Szafrańskiego, gdzie nieopodal szczątków dziewczynki odnaleziono kamienny tłuk w kształcie młota będący zapewne pozostałością dawnego ołtarza bliżej nieznanego bóstwa. Nieopodal tego miejsca odnaleziono również ślady po sporym ośmiokątnym słupie drewnianym. W tym miejscu warto przypomnieć o tym, że ósemka była cyfrą u Słowian kojarzoną z bóstwami gromowładnymi, wszelkimi hipostazami Peruna.
Jak zatem widać, badania archeologiczne zdają się co najmniej częściowo potwierdzać kronikarskie relacje. Odkrycia pochówków ofiarnych samotnych głów świadczy o tym, że faktycznie ta część ciała była szczególnie wynoszona podczas składania ofiar – zapewne, gdy wywieszona na palu, drzewie lub włóczni zdążyła nieco podgnić, ściągano ją i składano w specjalnym grobowcu. Odkopanie w tego typu grobach samych czaszek dowodzi z kolei tego, że reszty cząstek w jakiś sposób się pozbywano – trop z wrzucaniem ich do wody zdaje się tutaj najbardziej sensowny. Odkryte pochówki szkieletowe mogą wydawać się nieco zagadkowe. Możliwe, że znajdowały się w nich szczątki osób powieszonych lub zgładzonych w inny sposób – kroniki wszakże wspominały również o rytualnym wieszaniu chrześcijan.
Na marginesie mówienia o składaniu krwawych ofiar bogom należy wspomnieć o praktykowanym u Słowian zwyczaju uposażania zmarłego na przyszłe życie. W ramach tych praktyk zabierał on ze sobą do grobu część majątku, a często także kobietę – czasem własną żonę, innym razem dowolną inną kobietę (często niewolnicę), która stawała się w ten sposób jego żoną pośmiertną. Odkrycie tzw. pochówków podwójnych potwierdza, że zwyczaj ten był żywy co najmniej przez jakiś czas w kulturze Słowian. Przypuszcza się, że kobiety wybierane do tego obrządku często były pogodzone ze swym losem, czasem nawet traktowały to jako zaszczyt. Możliwe, że był to skutek głębokiej wiary, jednak badacze biorą pod uwagę także możliwość intoksynacji ofiar ludzkich przez wspólnotę – poddawanie ich pewnym narkotycznym zabiegom magicznym, które miały na celu przygotować je do funkcji bycia rytualną ofiarą. Praktykę uposażania zmarłego w żonę należy jednak oddzielić od innych ofiar z krwi, gdyż tego typu ofiara była składana zmarłemu, a nie bogom.
Ofiary z ludzi w szerszym kontekście
Można przypuszczać, że forma tak okrutnej ofiary z krwi ludzkiej musi wywodzić się z czasów bardzo zamierzchłych, starszych nawet niż sama wspólnota słowiańska. Faktycznie, materiał porównawczy z innych mitologii indoeuropejskich potwierdza, że różne rytuały krwawych ofiar zostały poświadczone u potomków wspólnoty praindoeuropejskiej. Wspólnym mianownikiem ofiar z ludzi zdaje się być oddanie ich bogu wojny. Tego typu rytuał został opisany już w 46 r. p. n. e., kiedy to z rozkazu Juliusza Cezara grupa ludzi została ofiarowana Marsowi. Źródła starorzymskie potwierdzają, że już wówczas w szczególny sposób podchodzono do odciętych głów, które w tym wypadku przetransportowano do budynku Regii w Rzymie.
Ofiary z ludzi składano również w ważnej dla wikingów świątyni w Uppsali, gdzie głowy różnych istot płci męskiej (w tym ludzi) umieszczano na podwyższeniach, zaś ciała rozrzucano po pobliskich świętych gajach. Krwawe ofiary praktykowano również u Bałtów, a także wśród ludów indyjskich – słynne Wedy informują o tym, że ofiara z ludzi złożona Indrze ceniona była wyżej nawet nad tę złożoną z konia. Jak zatem widać, podobnego typu zwyczaje odnotowano wśród różnych ludów. Wspólnym mianownikiem tych obrzędów było specyficzne wyniesienie głowy, a także złożenie daru bóstwu kojarzonemu z wojną, niebem bądź zwycięstwem. Rytuał złożenia ofiary z człowieka został przepięknie ukazany w serialu Wikingowie. Warto przy tej okazji umieścić tutaj tę scenę, tak by dopełnić obrazem audiowizualnym ten szczególny wpis.
Źródła:
A. Limasiewicz, Składanie ofiar z ludzi przez Słowian we wczesnym średniowieczu.
K. Kajkowski, Czy bogowie Pomorzan łaknęli krwi obcych?