Chramy, kąciny, kupiszcza – słowiańskie świątynie

Kto interesuje się wierzeniami dawnych Słowian, ten zapewne wiele słyszał o urokliwych świętych gajach, w których rosły przed wiekami magiczne dla naszych przodków drzewa. Czynności kultowych dawni Słowianie nie dokonywali jednak wyłącznie na zewnątrz. Obok świętych drzew Słowianie sławili bogów także świątyniach, tzw. chramach, których wygląd jesteśmy w stanie dobrze sobie wyobrazić za sprawą relacji średniowiecznych kronikarzy.

Chramy, zwane też kącinami, kupiszczami bądź bożnicami, pełniły wśród dawnych Słowian rolę miejsca spotkań, nabożeństw, modlitw i wróżb. Pierwotnie funkcję świętych miejsc pełniły wśród Słowian tzw. święte gaje, jednak z czasem zaczęły powstawać również typowo pogańskie budowle sakralne. Słowo chram jest do dzisiaj synonimem dla słowa świątynia w wielu językach słowiańskich, por. czes. chrám, chorw. hram, bułg. храм, białor. храм, ros. храм, ukr. храм. Nazwę tę wyprowadza się od prasłowa xormъ, którego znaczenie nie jest dziś do końca sprecyzowane. Długi rodowód form tego wyrazu może przemawiać za tym, że świątynie były przez Słowian stawiane jeszcze na długo przed przywędrowaniem na nasze ziemię chrześcijaństwa. Niewykluczone jednak, że pierwotnie znaczenie tych form było szersze i znaczyło po prostu każdy budynek. Świadczyć mogą o tym staropolskie chromina 'chata’ oraz dolnoserbołużyckie chrom 'budynek’.

Autor: Siergiej Wasiljewicz Iwanow
Autor: Wsiewołod Iwanow

Podobne związki można zaobserwować w wypadku wyrazu kącina, którego należy wyprowadzać od znajdujących się w niemal każdym budynku kątów. O szczególnie pozytywnym wartościowaniu wśród Słowian wyrazu kąt świadczy frazeologizm cztery kąty oznaczający domowe zacisze. Czyżby zatem kącina była budynkiem bliskim człowiekowi? Z całą pewnością. Niewykluczone jednak też, że etymologicznie kącina była po prostu przytulnym kątem dla bogów. Wyjaśnienie to zdaje się mieć znacznie więcej sensu niż modne w dobie polskiego romantyzmu zwanie pogańskich świątyń mianem kontyn lub gontyn. Obie te oboczne formy słowa kącina językoznawcy zwykli dziś traktować jako błędne. Ich popularność tłumaczyć należy błędnym odczytaniem łacińskiego contina, które wynikło z podobieństwa brzmieniowego tego wyrazu do gontudrewnianego materiału, z którego wykonuje się pokrycia dachowe. Słowo kupiszcze wyprowadzać rzecz jasna należy od kupy oznaczającej skupisko bądź gromadę. W kupiszczach gromadzili się wszakże wyznawcy rodzimych bogów, którzy wierzyli w to, że w budynku tym szczególnie skupia się boska moc. Wyjaśnienia nie wymaga również wyraz bożnica, który wskazuje na to, że było to miejsce poświęcone bogu, zapewne jednemu konkretnemu bóstwu.

W wielu kręgach przyjęło sądzić się, że pogaństwo słowiańskie nie zdołało na terenach polskich rozwinąć się do tego stopnia, by wykształcić liczną warstwę kapłańską. Dostępne materiały źródłowe mówią nam jednak co nieco o żercach i wołchwach będących rodzimymi odpowiednikami kapłanów. Poziom rozwoju wierzeń pogańskich na polskich ziemiach wcale nie musiał być tak najgorszy. Mocno wątpliwe jest to, by słowiańska kasta kapłańska wyodrębniła się dopiero za sprawą inspiracji chrześcijańską wiarą. Podobnie ma się sprawa ze zwyczajem stawiania rodzimym bogom świątyń. Można spekulować nad tym, czy brak w Polsce śladów po chramach należy tłumaczyć niskim stopniem rozwoju pogaństwa czy też jest to rezultat bezkompromisowo przeprowadzonej chrystianizacji. Być może we wczesnym średniowieczu nie powstawało za wiele tego typu budowli, jednak za sprawą braku wiarygodnych źródeł z tych czasów trudno jest z całą pewnością powiedzieć, na ile praktyka stawiania świątyń była wśród dawnych Słowian rozpowszechniona. Z całą pewnością stawiano na terenach polskich pogańskie świątynie jeszcze w czasie reakcji pogańskiej. Nie ma w tym jednak nic dziwnego, gdyż chramy stanowiły centrum pogańskiego osadnictwa, a także były ostatnimi bastionami upadającej wiary. Zapewne po przyjęciu chrztu przez Mieszka I zyskały one na znaczeniu, jednak wątpliwe jest to, by zaczęły powstawać dopiero po przywędrowaniu na nasze ziemię wyznawców Jezusa Chrystusa.

Arkona. Autor: Sergiej Iwanow
Autor: Wsiewołod Iwanow

Najsłynniejsza i zapewne najbardziej okazała kącina znajdowała w Arkonie na  wyspie Rugia, gdzie sławiono imię boga Świętowita. We wczesnym średniowieczu Arkona stanowiła centralny gród obronny zachodniosłowiańskich Ranów, którzy w miejscu tym starali się stawić opór rozprzestrzeniającej się chrystianizacji. Lokalizacja tego grodu sprzyjała obronie – ze trzech stron otoczony był on opadającym do morza urwiskiem o wysokości 45 m, zaś od strony lądu ochraniał go wał lądowy, fosa, a z czasem także drewniano-ziemny mur. Mimo dobrej lokalizacji Arkona upadła w 1168 r. za sprawą króla duńskiego Waldemara I, który w sposób bezkompromisowy schrystianizował tereny ostatniego bastionu słowiańskiej wiary. W czasach swej znamienitości świątynia w Arkonie była strzeżona przez armię trzysta wojów, która była podległa arkońskim żercom. We wnętrzu świątyni znajdował się posąg Świętowita, a także skarbiec, w którym gromadzono wojenne łupy.

Wygląd świątyni w Arkonie dobrze znamy za sprawą kronikarskiej relacji Saxo Gramatyka:

W środku miasta znajdował się plac, na którym stała świątynia drewniana o misternej budowie, wzbudzająca cześć nie tylko wspaniałością nabożeństw, lecz boskością posągu w niej umieszczonego. Zewnętrzny jej obwód dokładną płaskorzeźbą się odznaczał, przedstawiając prostą i niewydoskonaloną sztuką malarską postacie najrozmaitszych rzeczy. Jedno tylko było wejście. Samą świątynię podwójny rząd ogrodzenia otaczał, z których zewnętrzne, ze ścian złożone, dach czerwony pokrywał, wewnętrzne czterema słupami podparte zamiast ścian świeciło czerwonymi zawieszonymi zasłonami z zewnętrznymi ścianami było połączone tylko kilku poprzecznymi tramami. W świątyni stał posąg ogromny, wielkością przewyższający postać ciała ludzkiego, czterema głowami i tyluż karkami wzbudzający zdziwienie, z których dwie w stronę piersi a dwie w stronę pleców zdawały się patrzeć. Zresztą wzrok umieszczonych z przodu czy z tyłu [głów], jedna w prawo, druga w lewo zdawały się zwracać. Brody były podgolone, włosy postrzyżone tak, że widoczny był zamiar artysty, aby przedstawić sposób, w jaki Rugianie pielęgnowali swe głowy. W prawej trzymał róg z rozmaitego kruszcu zrobiony, który kapłan znający się na ofiarach co rok napełniał miodem, aby ze samego stanu napoju mógł wywnioskować o obfitości roku przyszłego. Lewa ręka na boku wsparta tworzyła łuk. Szata dochodząca aż do goleni kończyła się w tym miejscu, w którym, dzięki zastosowaniu rozmaitości drzewa, były połączone z kolanami tak niewidocznie, że miejsce ich spojenia tylko przy bacznej uwadze można było dostrzec. Opodal widziało się uzdę i siodło bóstwa i kilka innych odznak boskości. A podziw dla nich zwiększał się z uwagi na miecz znacznej wielkości, którego pochwa i rękojeść rzucały się w oczy zewnętrznym wyglądem srebra i znakomitej ozdoby rzeźbiarskiej.

Zapisy duńskiego kronikarza zdają się jasno potwierdzać, jak ważnym miejscem dla ówczesnych pogan była świątynia w Arkonie. Wiele wskazuje na to, że w powstawanie arkońskiego chramu zaangażowanych było wiele osób: architektów, robotników, a także artystów, którzy przyozdobili świątynie płaskorzeźbami. Inne ustępy kroniki  Gesta Danorum informują o tym, że arkońska świątynia była miejscem obchodów najważniejszych dorocznych rodzimych świąt. Fakt ten potwierdza również relacja innego kronikarza, Helmonda z Bozowa. Pobyt Saxo Gramatyka w Arkonie przypadł na czas obchodów Święta Plonów, w czasie którego żercy wróżyli miejscowej ludności o urodzaju z trzymanego przez Świętowita rogu. Wróżono także o przebiegu wyprawy wojennej w oparciu o zachowanie poświęconemu bogu konia. Dzięki kronikarskim relacjom wiemy również o panującym wśród arkońskich kapłanów zwyczaju wstrzymywania oddechu w świątyni  podczas przygotowywania jej do obchodów najważniejszych świąt, a także zwyczaju podtrzymywania w niej wiecznie płonącego ognia. Przywiązanie miejscowej ludności do tych praktyk świadczy bez wątpienia o tym, że świątynia w Arkonie otoczona była szczególną czcią.

kącina
Autor: Wsiewołod Iwanow

Równie okazały w swoim czasie był chram w Radogoszczy. Radogoszcz znamy dzięki relacjom aż trzech średniowiecznych kronikarzy: Thietmara z Merseburga, Adama z Bremy i Helmonda z Bozowa. Mimo licznych kronikarskich wzmianek badacze mają jednak problem z pewnym ustaleniem, gdzie znajdował się ów gród. Jedno przypuszczają, że znajdował się on na terenie dzisiejszej miejscowości  Groß Raden w Meklemburgii, inni wskazują jednak na okolice jeziora Tollense. Nie brakuje także hipotezy zakładającej istnienie kultu w Radogoszczy na terenie dzisiejszego Berlina. W miejscu tym Redarowie czcili Swarożyca, nazywanego również w tych rejonach Radogostem. Niestety, miejsce to zostało zdobyte i splądrowane na przełomie lat 1067-1068 przez biskupa Burcharda z Halberstadt, który zorganizował zakończoną sukcesem wyprawę wojenną na Wieletów, a następnie powrócił tryumfalnie do Saksonii na świętym rumaku Swarożyca. Do całkowitego zburzenia grodu doszło w 1125 r. z inicjatywy króla niemieckiego Lotara III. Po upadku Radogoszczy resztki pogańskiego oporu przeniosły się do Arkony.

Relacja kronikarska Thietmara z Merseburga przedstawia kącinę w Radogoszczy jako imponującą budowlę:

Jest w kraju Redarów pewien gród o trójkątnym kształcie i trzech bramach doń wiodących, zwany Radogoszcz, który otacza zewsząd wielka puszcza, ręką tubylców nie tknięta i jak świętość czczona. Dwie bramy tego grodu stoją otworem dla wszystkich wchodzących, trzecia od strony wschodniej jest najmniejsza i wychodzi na ścieżkę, która prowadzi do położonego obok i strasznie wyglądającego jeziora. W grodzie znajduje się tylko jedna świątynia, zbudowana misternie z drzewa i spoczywająca na fundamencie z rogów dzikich zwierząt. Jej ściany zewnętrzne zdobią różne wizerunki bogów i bogiń – jak można zauważyć, patrząc z bliska – w przedziwny rzeźbione sposób, wewnątrz zaś stoją bogowie zrobieni ludzką ręką w straszliwych hełmach i pancerzach, każdy z wyrytym u spodu imieniem. Pierwszy spośród nich nazywa się Swarożyc i szczególnej doznaje czci u wszystkich pogan. Znajdują się tam również sztandary (stanice), których nigdzie stąd nie zabierają, chyba że są potrzebne na wyprawę wojenną i wówczas niosą je piesi wojownicy. Do strzeżenia tego wszystkiego z należytą pieczołowitością ustanowili tubylcy osobnych kapłanów.

Kronikarska wzmianka potwierdza, że artystyczne zdobienia arkońskiej świątyni nie były ewenementem. Kącina w Radogoszczy od zewnątrz była zdobiona przedstawiającymi boskie istoty płaskorzeźbami, zaś w jej środku znajdowały się rzeźby wojennych bóstw. Szczególnie intrygujące jest zwrócenie uwagi kronikarza na podpisy bóstw. Kwestia posiadania przez pogańskich Słowian własnego pisma jest w wielu kręgach dziś wyszydzana, jednak to krótkie wtrącenie Thietmara pozwala sądzić, że pismo Słowianom było znane, przynajmniej w formie pojedynczych słów nazywających bogów i boginie. Dobrze o poziomie pogańskiej architektury musi świadczyć fakt, że w kronikarskich relacjach powtarzają się opinię o misterności wykonania słowiańskich chramów.

chram zimowy
Autor: Wsiewołod Iwanow

Kącina znajdowała się także w Wolinie, gdzie cześć oddawano tajemniczemu Trzygłowowi. Wszystkie najbardziej wiarygodne wzmianki o pogańskich chramach nieprzypadkowo pochodzą właśnie z okolic Pomorza, gdyż to właśnie tam obrońcy rodzimej wiary utrzymali się najdłużej. Chramy w innych częściach Słowiańszczyzny były zapewne mniejsze i mniej okazałe, gdyż bardzo prawdopodobne jest to, że ośrodki w Radogoszczy i Arkonie znacznie rozrosły się dopiero pod wpływem walki z chrześcijanami. Kto jednak interesuje się historią i legendami z różnych miejscowości, ten pewnie niejednokrotnie natknął się na opowieści o pogańskich świątyniach. Jedna z takich mniejszych budowli znajdowała się zapewne na świętokrzyskiej Łysej Górze. Świadczy o tym jasno wzmianka z kroniki Jana Długosza:

Na jej szczycie znajdować się miała bożnica w bałwochwalstwie żyjących Słowian, gdzie bożkom Lelum i Polelum ofiary czyniono i podług innych czczono tu bożyszcza: Świst, Poświst, Pogoda.

Przypadek Łysej Góry jest przy okazji dowodem na to, że chrześcijanie w dobie chrystianizacji świadomie wznosili swoje kościoły w miejscach, gdzie stały dawniej pogańskie chramy.  Zapewne nieprzypadkowo znajdująca się na Łysej Górze świątynia jest pod wezwaniem Trójcy Świętej – zwierzchnicy Kościoła zadbali o to, by skojarzenie ze Świstem, Poświstem i Pogodą całkiem nie przepadło, tak by prosty lud poznał nową religię jako kontynuatorkę wiary ojców, wprowadzającą ludzkość na nowy stopień duchowego rozwoju. Pogańskie kupiszcze znajdowało się również na jednym ze wzniesień w chętnie odwiedzanym przez pielgrzymów Licheniu Starym, gdzie kult niebezpiecznego i niosącego nieszczęścia Licha zamieniono na Matkę Bożą Boleściwą. Zapisy kroniki Jana Długosza dowodzą również, że okazały chram musiał znajdować się w Gnieźnie, do którego swego czasu chętnie pielgrzymowali wyznawcy rodzimej wiary. Ciekawym przypadkiem świątynnego recyklingu jest wrocławski Ostrów Tumski, gdzie w czasie reakcji pogańskiej wzniesiono na zgliszczach katolickiego kościoła chram poświęcony bliżej nieokreślonemu bóstwu. Dalsze badania archeologów udowodniły bowiem, że w tym samym miejscu jeszcze przed czasami Mieszka I znajdowała się inna pogańska świątynia, zniszczona zapewne w dobie bardzo wczesnej chrystianizacji.

chram we wrzosach
Autor: Wsiewołod Iwanow

Tego typu przykładów można mnożyć, zwłaszcza że legendy o powstaniu wielu miejscowości wracają często do czasów, które nie znały jeszcze chrześcijańskiego krzyża. Biały Kościół, Ciechanów, Grywałd, okolice Wawelu, Modlnica, Odrzykoń, Zawada – to tylko niektóre miejsca z ziem polskich, które w legendach łączy się z istnieniem pogańskich świątyń. Wiadomo jak to bywa z legendami – wiele w nich nieskrępowanej ludowej fantazji. Niewykluczone jednak, że w wypadku wzmianek o pogańskich chramach były to właśnie przysłowiowe ziarna prawdy, które rzekomo znajdują się w każdej legendzie.

Literackiej próby opisu pogańskiego chramu podjął się w Starej Baśni Józef Ignacy Kraszewski, który słowiańską świątynię zarysował następującymi słowami:

Leży kontyna na wyspie zewsząd wodą otoczonéj jak Lednica nasza, długa hać i mosty prowadzą do niéj, a gdyś już na ląd wszedł, dziewięć bram przebywać musisz, a do każdéj z nich pukać i prosić się, bo u każdéj stróż stoi czujny dniem i nocą, a pyta cię i opatruje. Nie puszczają zaś więcéj jak trzech na raz do chramu. Kontyna stoi na podwyższeniu, z trojgiem wrót w tynach co ją otaczają, z których dwoje się tylko otwiera, a trzecie tajemne do wody prowadzą… Bóstwo stoi całe złocone w koronie na głowie, na rogach jeleni i kozłów, misternie wywyższone pod dachem purpurowym, ze słupy malowanemi, a obok niego łoże jego królewskie purpurą zasłane.

Współcześnie tradycję opisywania nieznanych nam dokładnie słowiańskich chramów kontynuują inni pisarze, m.in. Witold Jabłoński oraz Marcin Marchwiński, którzy w swych powieściach odtwarzają zapomnianą pogańską rzeczywistość, której istotną częścią było uczestniczenie w czynnościach kultowych. Niewykluczone również, że w bliżej nieznanej przyszłości będziemy mieć możliwość odwiedzenia współczesnego, poświęconego rodzimym bogom chramu. Warto wszakże przypomnieć, że działacze Rodzimego Kościoła Polskiego walczą obecnie o kawałek ziemi na rodzimowiercze czynności kultowe. Pozostaje im zatem zatem życzyć, by postawiona przez nich kącina była równie misternej budowy, co duchowe przybytki z Arkony i Radogoszczy.

Podobał Ci się artykuł? Rozważ postawienie nam kawy. Utrzymanie strony kosztuje, a nasze treści tworzymy za darmo.
Postaw mi kawę na buycoffee.to