Andrzejki i Katarzynki – wróżby pogaństwem podszyte

Środek jesieni był dla dawnych ludów czasem matrymonialnego wróżenia. Nic w tym dziwnego – roboty w polu, od czasu Święta Plonów, nie ma już żadnej, a temperatura na zewnątrz końcem listopada nie sprzyja zabawom na świeżym powietrzu. Długie jesienne wieczory to zatem idealna pora na to, by zacząć przepowiadać przyszłość, najlepiej tę jak najbardziej radosną, związaną z dobieraniem się w pary. Po oddaniu czci dziadom, bezimiennym przodkom rodowym, dobrze było zrobić coś dla latorośli. Skoro łączność z tamtym światem wciąż jeszcze może istnieć, to warto ją wykorzystać po to, by dopomóc pannom i kawalerom poszukującym swej drugiej połówki. Z tego myślenia wywodzą się andrzejki i katarzynki.

W polskiej tradycji koniec listopada zwykło powszechnie kojarzyć się z tzw. andrzejkami – wieczorem wróżb przypadającym na wigilię dnia św. Andrzeja (30 listopada). Współcześnie wróżby te dotyczyć mogą rozmaitych spraw, a co najważniejsze – są wykonywane przez osoby obu płci. Należy jednak nadmienić, że w dawnej tradycji polskiej noc św. Andrzeja była czasem wróżenia wyłącznie dla panien, podczas gdy kawalerowie w podobnym celu zbierali się w wigilię dnia św. Katarzyny, w tzw. katarzynki. Początkowo wróżby te traktowano bardzo poważnie, przez co wykonywano je indywidualnie, w możliwie intymnej atmosferze. Dopiero z czasem andrzejkowe bądź katarzynkowe wróżenie przekształciło w ludową rozrywkę, w której pierwotna magia tych rytuałów musiała ustąpić na rzecz zwyczajnej, nieskrępowanej zabawy.

Siemiradzki_Noc-Andrzeja_1867

Czy tradycja listopadowego wróżenia mogła narodzić się na gruncie wierzeń chrześcijańskich? Sprawa mocno wątpliwa, gdyż wróżbiarstwo to jedna z praktyk powszechnie zakazanych przez zwierzchników kościelnych, jednoznacznie kojarzona z ciemną magią i obcymi wierzeniami. Jeszcze w dzisiejszych czasach możemy przecież odnaleźć duchownych, którzy potępiają andrzejkowe zwyczaje. Dlaczego jednak potępiają oni zwyczaje związane z obchodami dnia chrześcijańskiego świętego? Zapewne dlatego, że późnojesienne wróżenie jest znacznie starsze niż sam dzień św. Andrzeja, który dopiero wtórnie został skojarzony z wróżeniem i magią. Rodowód andrzejkowych i katarzynkowych tradycji jest dziś trudny do zrekonstruowania, jednak bez wątpienia źródeł tych tradycji należy doszukiwać się w wierzeniach przedchrześcijańskich europejskich ludów, wśród których swoje do tradycji wnieśli także Słowianie.

Zwyczaj obchodzenia andrzejek znany był w Polsce od dawna, zaświadczał o tym Marcin Bielski już w 1557 roku. Już w ówczesnej interpretacji w andrzejkach chodziło przede  wszystkim o pozwolenie sobie na więcej przed nadchodzącym adwentem. Noc z 29 na 30 listopada była świetną okazją do tego, by sobie dobrze podjeść i wypić. Popularne wróżenie było już wówczas raczej atrakcją dodatkową. Większość popularnych niegdyś wróżb nie przetrwało próby czasu. Dziś andrzejki kojarzą się przede wszystkim z praktykami tzw. ceromancji – lania wosku do wody. Rytuał ten jest prosty: roztapiamy wosk w naczyniu i lejemy go na wodę. Ważne jest jednak to, by robić to przez klucz, który umożliwiał łączność z innym światem.

Badacze kultury przypuszczają, że zwyczaje andrzejkowe mogą mieć swe źródła w starożytnej Grecji, gdyż greckie wyrazy aner oraz andros oznaczają męża lub mężczyznę osobę, której tożsamości panny chciały poznać w czasie andrzejkowych wróżb. Inni znawcy andrzejki łączą z kultem starogermańskiego boga Frejra, który był dawcą bogactw, bóstwem płodności i miłości. Nie można jednak wykluczyć tego, że źródła listopadowego wróżenia, podobnie jak oddawanie czci zmarłym i inne doroczne tradycje, mają charakter ogólnopogański, wywodzący się jeszcze z tradycji praindoeuropejskiej. Wszakże w naszej rodzimej tradycji Frejra przypomina nieco Rod – bóg wspólnoty plemiennej utożsamiany również z płodnością i odpowiedzialnością za ludzki los (za sprawą podległych mu Rodzanic). Nie można również zapominać o Welesie – słowiańskim bogu zaświatów i wróżb, którego jednym z atrybutów jest magiczny klucz do tamtego świata. Tego typu związku z pogańskimi bóstwami wydają się tutaj o wiele bardziej sensowne, zwłaszcza że sam życiorys św. Andrzeja – apostoła, który zmarł na krzyżu w kształcie litery X – nie wykazuje raczej zbieżności z praktyką przepowiadania przyszłości.

lanie wosku

Podobnie brak związków z matrymonialnym wróżeniem wykazuje św. Katarzyna Aleksandryjska łamana na kole męczennica, której faktyczne istnienie jest dziś często poddawane w wątpliwość. Czyżby zatem tzw. katarzynki, zwyczaj praktykowany jeszcze w XIX-wiecznej Polsce, były kolejną kulturową spuścizną po wierzeniach naszych praojców? To całkiem prawdopodobne, zwłaszcza że ludowe wyobrażenia św. Katarzyny wykazują znaczne zbieżności ze słowiańską Mokoszą – boginią kobiet powszechnie kojarzoną z przędzeniem. W noc św. Katarzyny kobiety zbierały się w jednym pomieszczeniu ze sprzętem do przędzenia, po to by z pasją oddawać się swej czynności nawet do samej północy.Panowie w tym czasie zbierali się w swym gronie, po to by spróbować wróżyć o swym przyszłym ożenku.

Święta Katarzyna dobywa kołowrotka. Święta Katarzyna o przędziwie przypomina – w ten sposób o chrześcijańskiej świętej opowiadali mieszkańcy podradomskich wsi. Czy aby na pewno mieli oni na myśli św. Katarzynę? Wszakże kołowrotek przędzalniczy jest jednym z głównych atrybutów Mokoszy, bogini kojarzonej również z odpowiedzialnością za ludzką dolę, antropomorfizowany ludzki los. W tradycji rodzimowierczej dzień św. Katarzyny (25 listopada) zwykło utożsamiać się z tzw. dniem Mokoszy bądź świętem Doli. Halina Łozko czas ten określała jako pora, kiedy dziewczęta i chłopcy uciekali się do wróżb by poznać los, jaki ich czekał, a ciężarne kobiety modliły się o lekki połóg. Jak doskonale wiemy, obchody świąt wśród pogańskich ludów mogły trwać tydzień albo nawet i więcej, przez co możliwe jest to, że w istocie katarzynki i andrzejki są dwoma składowymi tego samego święta, polegającego na wspólnym matrymonialnym wróżeniu, które było w stanie umilić chłodne jesienne wieczory.

Wróżby katarzynkowo-andrzejkowe mogły przybrać rozmaitą formę, jednak ich wspólnym mianownikiem każdorazowo pozostawał matrymonialny cel. Poza laniem na wodę wosku i oglądaniu jego odbicia kawalerowie i panny uciekali się czasem też do innych rytuałów, np. losowania przedmiotów o symbolicznym znaczeniu (np. listek staropanieństwo, obrączka ślub) lub ustawianie jeden za drugim butów od ściany do progu (właściciel obuwia, które przekroczy próg miał pierwszy stanąć na ślubnym kobiercu). Do wróżbiarskiego szaleństwa angażowano nawet zwierzęta. Na andrzejkowym wróżeniu dużo mógł zyskać pies, któremu dawano kulki z ciasta symbolizujące poszczególnych kawalerów. Czasem też specjalnie dla psa panny przygotowywały smakowite placki wszystko po to, by zainteresować przyjaciela człowieka własnym daniem, gdyż wierzono w to, że właścicielka pierwszego zjedzonego placka jako pierwsza znajdzie męża. Podobnego typu wróżba wiązała się z gąsiorem, któremu zawiązywano oczy, po to by następnie wpuścić go do domostwa. Uszczypnięcie przez ptaka jednej z niewiast miało w mniemaniu ludu zwiastować jej rychłe zamążpójście.

Wiara w skuteczność listopadowego wróżenia opierała się na przekonaniu, że duchy przodków zstąpią na ziemię po to, by oznajmić pannom i kawalerom prawdę na temat ich przyszłości. W tradycjach tych można doszukiwać się nie tylko powszechnego w społeczeństwie pragnienia zawarcia związku małżeńskiego, ale też troski o przyszłość własną i cudzą, gdyż staropanieństwo bądź starokawalerstwo były kojarzone raczej ze złym losem. Może dziś mało kto już wierzy w magię andrzejkowego wróżenia, jednak w ten magiczny czas bez wątpienia warto choć przez chwilę zastanowić się nad swoją przyszłością, gdyż nigdy nie zaszkodzi nieco porozumieć się ze swoją dolą.

Podobał Ci się artykuł? Rozważ postawienie nam kawy. Utrzymanie strony kosztuje, a nasze treści tworzymy za darmo.
Postaw mi kawę na buycoffee.to